tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BARF. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą BARF. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 8 marca 2018

Samo Mięso - dosmaczacz


26 lutego sklep Samo Mięso ogłosił, że ma w ofercie coś nowego. Pomyślałam, że może to coś innego niż twarde przysmaki, jak się miło okazało wpadli na pomysł, aby stworzyć tzw. dosmaczacze. Czyli krótko mówiąc zmielili przysmaki ze swojej oferty, którymi można posypać teraz wybrany posiłek naszego zwierzaka w celu zachęcenia go do zjedzenia. Akurat mój Haru miewa ostatnie te swoje gorsze dni i nie jest zbyt chętny do jedzenia. Uznałam, że spróbuję, tym bardziej, że jedna z saszetek miała być w gratisie! Wzięłam schab wieprzowy, ligawę wołową, a filet z indyka dostałam w gratisie, do wyboru jest też wątroba wieprzowa. Ucieszyłam się, że w ofercie nie ma nic z kurczaka, bo gdybym to dostała jako dodatek to nie mogłabym tego użyć. I tak niedawno przyszły mi paczuszki, które postanowiłam przetestować. Jestem zwolenniczką małych firm, które chcą zrobić coś porządnie, dlatego tym bardziej projekt Samo Mięso przykuł mą uwagę, jednak do tej pory nie mogłam nic wypróbować, bo mój kot nie jest w stanie jeść tak twardych przysmaków. Może kiedyś zdecydują się wprowadzić półwilgotne smakołyki do swojej oferty. 


Otworzyłam na pierwszy rzut ligawę wołową, powąchałam i poczułam bardzo aromatyczny zapach mięsa wołowego, Haru zgodny ze mną od razu zainteresował się saszetką. Okazuje się, że proszek nie jest do końca zmielony, można wyczuć pod palcami twardsze drobinki, ale myślę, że nie jest to jakąś wielką przeszkodą. Mój rudzielec ich nie zauważył, po prostu połknął, nie ma nic do gryzienia, bo kawałeczki są naprawdę malutkie. Na trzecim zdjęciu można zobaczyć moją mieszankę (karmię modelem Franken Prey, stąd nie ma wyglądu typowego dla barfnych mieszanek kocich) i łapsko mego kota, które już sięgało po swój kąsek. Ja jakoś dużo nie nasypałam, raczej tak dla samego aromatu, ale dla twardszych zawodników pewnie można zrobić z tego dosmaczacza panierkę i całkiem zakamuflować posiłek. Oczywiście osoby, które będą stosowały to w dużych ilościach będą musiały wziąć pod uwagę, że jest to wysokobiałkowy dodatek do diety z niewielką ilością tłuszczu. Wydaje mi się, że jednak nie ma co przesadzać i tak panikować. Opakowania wydają mi się być  nieco za małe, jedną saszetkę przy dosmaczaniu przez tydzień jestem w stanie zużyć.  Nie znalazłam ile gram zawiera jedno opakowanie. Jedynym takim większym minusem wydała mi się data ważności, nie spodziewałam się, że to będą tylko dwa miesiące. Warto, więc to mieć na uwadze przy zamawianiu, ja mam aż trzy opakowania i nie wiem czy uda mi się wszystko zużyć na czas. Producent jednak zapewniał mnie, że to chwilowa sprawa, wkrótce uda się wydłużyć datę ważności nowym przysmakom. Dodatkowo powiem, że opakowanie jest bardzo estetyczne, funkcjonalne i wygodne. Opakowania z suwakiem zdecydowanie się sprawdzają i zajmują mniej miejsca.


Dosmaczaczy jest całkiem sporo, dużo osób próbuje posypywać drożdżami, spiruliną, sosikami Miamor czy jakimiś z Rossmana, a niektórzy sosami z puszek. Wszystko jest fajne, ale na chwilę, jeżeli przyzwyczaimy naszego ulubieńca do ciągłego przyprawiania jego dań to w końcu zacznie protestować, będzie czekał na kolejną nowość i bez niej nie będzie jadł. Po jakimś czasie każdy tego typu zabieg będzie tracił swoją atrakcyjność, a koty będą czekały na naszą twórczość. Mnie zdarza się poprawiać smak mięsa, ale jeżeli widzę, że kot zaczyna już wymyślać to nic nie dodaję i po prostu go ignoruję. Czym innym jest niechęć do jedzenia związana z chorobą, gorszym samopoczuciem, a zupełnie co innego gdy jest to po prostu wybrzydzenie. Nie bójmy się czasami przegłodzić naszego wymagającego smakosza, parę dni kiedy zje niewiele nie spowoduje nagłej śmierci. Czasami słusznie się mówi, że głód to najlepsza przyprawa. Trzeba mieć jednak na uwadze, że kot nie może nie jeść dłużej jak trzy dni, i myślę tutaj o nie jedzeniu czegokolwiek. Jak przez trzy dni coś tam skubnie to nic się nie dzieje, nie ma co panikować. Mój jak już przesadza to jest po prostu karmiony ręcznie, wkładam mięcho do kufy i zjada. Podsumowując, polecam dosmaczacz Samo Mięso, już wiem, że na pierwszym miejscu jest nowość dosmaczacz dorszowy, a potem schab wieprzowy, a indyk i wołowina porównywalnie.

czwartek, 1 marca 2018

Leczymy choroby stomatologiczne!

Chociaż wielu hodowców MCO się ze mną nie zgadza to ja wraz z właścicielami kastratów w tym temacie jesteśmy jednomyślni - te koty mają problemy z dziąsłami. Mój Haru jako młody kociak przy zmianie zębów zaczął mieć problemy z dziąsłami, wtedy to było tzw. "młodzieńcze zapalenie dziąseł", tylko jakoś po okresie wymiany zębów i długo po nic nie ustawało. Jako dorosły kot zawsze miał napuchnięte, czerwone i do tego krwawiące dziąsła. Niestety, mój rudzielec miał jeszcze jeden problem, kamień nazębny, który zaczął pojawiać się już w bardzo młodym wieku. Chciałabym Wam pokazać jak wywalczyłam dziąsła na tym zdjęciu poniżej, i jak walczę z kamieniem po dzień dzisiejszy. 


Nie mogłam czyścić Haru kamienia nazębnego tak jakbym chciała, bo każde gmeranie w jego kufie kończyło się obfitym krwawieniem z dziąseł, a co za tym idzie potem jego bólem przy jedzeniu. Zacznę może od tego jak wyleczyłam dziąsła, będę tutaj nudna, ale znowu dieta. Dziąsła rudzielca całkiem były wyleczone dopiero po dwóch latach bycia na BARF'ie. Przede wszystkim dieta bogata w kwasy omega 3, które działają przeciwzapalnie, podobnie jak duża ilość witaminy E, ale przede wszystkim to brak węglowodanów. Kot nie ma amylazy w ślinie i nie trawi węglowodanów, zostają one przyklejone do zębów i tworzą kamień, a sam kamień też może tworzyć stan zapalny. Potrzebował naprawdę dużo czasu na tej diecie, żeby dziąsła przestały puchnąć i krwawić. Dodam, że początkowo próbowałam go leczyć i sterydami, antybiotykami, homeopatią, ziołami, płynami, pastami i innymi cudami na kiju, żadnego efektu! Jedynie polecę przemywanie kufy naparem z szałwii, ale jedynie jako dodatek. W końcu jak już miałam ustabilizowaną sytuację z nerkami u Haru i z sercem postanowiłam w zeszłym roku poddać go narkozie wziewnej i usunąć w klinice kamień nazębny. Zabieg odbył się u Dr Hau, faktycznie, nie mogę narzekać, bo po zabiegu parametry nerkowe się nie zmieniły, wciąż wszystko jest w porządku, podobnie jak z sercem. Jednak nie został ten kamień tak fachowo usunięty jak się spodziewałam. W Krakowie nie ma dużego wyboru jeżeli chodzi o narkozę wziewną i czyszczenie zębów, także mam mieszane uczucia. Cena to 400zł, czy to dużo? Jak za tak prosty zabieg uważam, że tak, jednak za jakość narkozy trzeba płacić. 


Najważniejsza jest jednak profilaktyka! Teraz jak już zęby zostały wyczyszczone musiałam zadbać, aby sytuacja się nie powtórzyła i kamień się nie pojawił. Jedną z lepszych metod okazała się pasta z glinki kaolin

Przepis:
4g kaolinu +12 kropel soku z cytryny+10 kropel oleju roślinnego- wymieszać do uzyskania jednolitej konsystencji. Czyścić zęby gazikiem owiniętym na palcu.

Ja używam do czyszczenia szczoteczki dla dzieci, które zaczynają ząbkować. Jest mała i dość mięciutka, więc bez problemu mieści się w kufie i nie harata dziąseł. Olej roślinny, który używam aktualnie to olej z konopi, ale można też oliwę z oliwek, w końcu kot nie ma tego jeść. Ja raz w tygodniu przygotowuję taką pastę i czyszczę dość dokładnie ząbki. Ważne, aby po takim zabiegu dość obficie nagrodzić kota, bo to żadna przyjemność, nawet dla wychowanego pupila. 


Tutaj są moi wspomagacze do czyszczenia codziennego, niestety, ale przypadek mojego Haru jest na tyle ciężki, że tylko regularne mycie zębów wchodzi w grę. Do tej pomocy mam:

MAXI/GUARD OraZn- jest preparatem zalecanym do codziennej higieny jamy ustnej, charakteryzujący się wysoką akceptowalnością zarówno u psów jak i kotów. Dzięki unikalnej recepturze, opartej na wprowadzeniu bezsmakowego, zneutralizowanego cynku o pH 7 spełnia wymagania nawet najbardziej wybrednych zwierząt, takich jak koty i psy małych ras.

- neutralizuje przykry zapach z jamy ustnej
- ogranicza tworzenie się płytki nazębnej
- ogranicza ryzyko wystąpienia stanów zapalnych dziąseł. 

Używam go przeważnie dwa razy w tygodniu, czy daje efekty? Trudno mi powiedzieć, czy to właśnie on tak pomaga, czy raczej wszystko naraz, ale dużo osób chwali, a ja uznałam, że warto go mieć.

MAXI/GUARD Oral Celansing Wipes- łatwe w użyciu i przyjazne dla zwierząt ściereczki zawierające zneutralizowany cynk o pH 7.Specjalna faktura produktu zapewnia łagodne mechaniczne czyszczenie płytki nazębnej i bakterii powodujących nieprzyjemny zapach z pyska bez ryzyka uszkodzenia tkanki dziąseł. Zastosowany bezsmakowy środek odświeża oddech i bezpiecznie czyści jamę ustną zarówno psów jak i kotów.

Stosuję je codziennie, tuż przed snem czyszczę Haru nimi zęby dość dokładnie, nie tylko przecieram, ale staram się wręcz wcierać je w zęby. Zauważyłam efekty, teraz mogę nieco rzadziej stosować pastę z glinki kaolin, przykładowo raz w miesiącu. Przypuszczam, że to dobre rozwiązanie dla kotów, które nie są zbyt obsługiwalne, raczej każdemu uda się chociaż na chwilę włożyć te chusteczkę do kufy i coś przejechać po zębach. Nie wydaje mi się, aby miały one jakiś nieprzyjemny dla zwierzaka smak. Zdecydowanie ten produkt lubię najbardziej! 

Przez resztę cotygodniowego czyszczenia zębów szczoteczką zaczęłam używać STOMA-żel, to pasta do mycia zębów stworzona dla psów i kotów. Pachnie miętą, nie ma mięsnego smaku i jest fajna do takiego systematycznego mycia. Na pewno odświeża oddech, ale bez szczoteczki sama w sobie nie sądzę, aby dała radę z kamieniem czy stanem zapalnym. To stricte pod profilaktykę i tyle...

czwartek, 8 lutego 2018

Easy B.a.r.F sensitive - dla kogo?


Pisałam jakiś czas temu o easy B.a.r.F basic, który jest mi już dobrze znany od samego początku jak tylko zaczynałam przygodę z BARF'em. Jakieś dwa lata temu powstały nowe jego odmiany plus i sensitive. O ile testowanie plus odpada z uwagi na dodatkowe fosforany, które nie są wskazane przy diecie nerkowej, o tyle sensitive mogłam już spokojnie wypróbować. Producent podaję, że ten rodzaj jest odpowiedni dla alergików, gdyż nie zawiera pektyny, a do tego nie ma tam skorupek z jaj kurczaka. Jako źródło wapnia mamy węglan wapnia, który świetnie nadaje się przy kotach u których ważny jest odpowiedni poziom fosforu. Nie podam Wam gotowego przepisu, ale pokażę użyte składniki. Z suplementów dodałam jaja indycze, mączkę z kryla i trochę tauryny, bo według mnie jednak jest jej za mało. Sensitive dajemy 15,5g na każdy 1kg mięsa, z czego dbajmy aby 15% to były podroby i nie więcej niż 5% wątroba!

Użyłam króliczego mięsa własnego chowu. Wyszło go całkiem sporo, bo poszły na to aż dwa króliki. Dodatkowo w listopadzie kupowałam gęś i poporcjowałam jej tłuszczyk, więc mogłam nieco "podtuczyć" chudego królika. Dodatkowo ośrodek króliczy (bez jelit i żołądka!). Z takich kontrowersyjnych rzeczy pojawiła się tutaj dynia. Czemu? Bo mój kot po prostu ma zatwardzenia jeżeli w mieszankach nie pojawia się żaden balast. Zwykle używam psyllium, ale dla odmiany czasami podam marchewkę czy dynię. Dynia jest bardzo wodnista przez co łatwo mi się ją rozrabia z suplementami i tłuszczem. Poza tym oczywiście potrzebowałam dobry nóż do trybowania z kości. Każdy kto wykrawał mięso z królika wie jaki to koszmar, mówiąc szczerze nie ma innego gatunku mięsa z którym tak bardzo nie lubię współpracować. Jednak mój Haru uwielbia królika, do tego łatwo go hodować w domu, wiec aż żal czasami nie dodać go do menu. Ilość na tym zdjęciu wystarczyła mojemu rudzielcowi w zasadzie na miesiąc, zjada on 215g czystego mięsa dziennie, powinien nieco więcej, ale trudno go do tego zachęcić. Do easy B.a.r.F sensitive dodajemy tyle wody ile sami chcemy, grunt, żeby się rozpuścił suplement, możemy go mieszać z innymi jak właśnie ja zrobiłam czyli z krylem, ale zamiast krylu można dać olej z łososia, poza tym zawsze dodaję żółtka jaj. Można go oczywiście swobodnie mrozić, albo wsypywać do dziennej porcji mięsa, wtedy daje się 1,55g na 100g mięsa (jest specjalna miarka), ale wydaje mi się, że łatwiej pomrozić już wraz z mięsem na dłuższy okres czasu. Jeżeli chodzi o smakowitość, wydaje mi się, że jest to dość neutralne w smaku i dla kotów, które nie lubują się w naturalnych suplementach, albo jeszcze ich nie znają wybór będzie jak najbardziej ok. Cena nie jest ani wysoka, ani niska. Wiem, bo jestem dystrybutorem i chciałabym, żeby dało się taniej, ale producent ma swoje ceny. Ogólnie za 500g opakowanie zapłacimy 225zł, ogólnie ta ilość wystarczy nam na jakieś 32kg mięsa, gdzie kot średniej wielkości zjada 4-5kg mięsa miesięcznie. Czyli miesięcznie wychodzi w okolicy 37zł. Czy to dużo? Wszystko zależy od ilości kotów i własnego portfela. 



Pomylili się, bo napisali mi Murricane zamiast Hurricane (rodowodowe imię Haru), ale chciałam Wam pokazać jak się prezentują wyniki krwi po jedzeniu tej oto mieszanki suplementowej. Ogólnie wszelkie gotowce są bardzo demonizowane, według mnie niesłusznie. To nie jest tak, że BARF to tylko pakiet suplementów, kalkulator i mięso. BARF to surowe jedzenie, odpowiednie biologiczne, takim też może się stać właśnie przy pomocy easy B.a.r.F, TCPremix czy innych gotowców. Ja tam w ogóle nie jestem wielką zwolenniczką suplementów, bo ja karmię typem tzw. Franken Prey. Jednak nie obawiałam się podawać mojemu kotu przez jakiś czas tego suplementu, czemu? Bo producent stara się, aby jednak miał on naturalny skład, jest dostępna dokładna analiza, można z powodzeniem wprowadzić go do kalkulatora kociego i zobaczyć czego brakuje. Ines z hodowli Love Lorien*PL już taką analizę robiła, można ją zobaczyć tutaj. Co do samych wyników, mój Haru jest w II stadium PNN, dlatego fakt, że kreatynina i SDMA są podwyższone nie ma nic do diety, natomiast reszta jest jak najbardziej zadowalająca, przynajmniej na pewno dla mnie. 


wtorek, 16 stycznia 2018

Zbrodnie na tle mięsa


Kłamałabym twierdząc, że dieta mojego kota to tylko i wyłącznie BARF, a nawet dokładniej mówiąc Franken Prey. Wspomagam się wieloma przekąskami, a nawet na jakieś specyficzne sytuacje zawsze mam przygotowane puszki. Jedyne czego nie posiadam i to nie podlega jakiejkolwiek negocjacji to sucha karma. Resztę smakołyków w postaci suszonych, liofilizowanych, a nawet zalewanych w sosie pyszności można z pewnością znaleźć na mojej półce. Wiem, że jest całkiem sporo ortodoksyjnych BARF'erów, którzy poza surowizną i ewentualnie suszonym mięsem przez siebie nie uznają nic! Ja jednak jestem nieco bardziej skłonna do małych grzeszków. Zawsze mam puszki Catz Finefood u siebie, bo w razie jakbym nie rozmroziła, mieszanka była niedobra z jakichś powodów, kot zacząłby wymiotować i odmówiłby surowizny, to mam puchy. Po przyjeździe od weterynarza dostaje ode mnie albo puszki z tuńczykiem, albo Animonde Carny rybną bądź, którąś z egzotycznych smaków typu kangur czy struś (nie mam takich gatunków mięs na surowo). Za czesanie, sztuczki, mycie zębów, czy inne mniej bądź bardziej przyjemne rzeczy dostaje już naprawdę rozmaite rzeczy. Ostatnio pokochałam wraz z kotem przysmaki Meatlove, jakiś czas temu pisałam o koninie z tej firmy, można to przeczytać tutaj. Dzisiaj postaram się opisać ich suszony przysmak z jelenia, który również bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.













Przysmaki Meatlove z serii STEAKHOUSE, a dokładnie przysmaki suszone powietrzem. Skład to 100% mięsa z jelenia, zapach jest bardzo delikatny i nieśmierdzący. Najbardziej zszokowały mnie malutkie kawałeczki i do tego dość twarde. Moja pierwsza myśl - "no super, już widzę jak będzie mi to jadł". Po otwarciu okazało się, że mój kot, który nie lubi surowego jelenia po prostu pokochał te przysmaki. Nie tylko otwierał kufę jak to zwykle, żebym mu po prostu wrzuciła. Upominał się! Jakby ten jeleń nagle stał się tuńczykiem, a przez to, że kawałeczki są malutkie mogłam mu dać o wiele więcej razy niż zwykle. Co widać po pierwszym zdjęciu nawet w trakcie sesji Haru próbował mi podkraść parę kawałków, zwykle nie ma takiego niepohamowanego apetytu. I moja fretka Zocha przyznała, że są to przysmaki idealne, nawet na jej mikroskopijną kufę. Cena to 20,99zł za 100g u dystrybutora. Czy to dużo? Według mnie nie jest to najniższa kwota, ale też nie jakaś przerażająca. Mimo iż jest to tylko 100g to przysmaków jest naprawdę dużo i przynajmniej dla mojego rudzielca starczą spokojnie na jakiś czas. Koty, które nigdy nie były uczone gryzienia czegoś twardszego może być to problem, ale z drugiej strony kawałki są tak małe, że przy odrobinie chęci wystarczy jeden gryz i można połykać. 









Kolejne przysmaki są firmy MILORD, ja wybrałam suszone filety z łososia. Podpatrzyłam je u naszego znajomego Damona, który akurat smakował różne typy gryzaków tej firmy. Normalnie nie interesują mnie takie duże kawałki skierowane typowo dla psów, wiem, że mój kot nie poradzi sobie z gryzieniem ich. Jednak łosoś jest bardzo miękki i niezwykle aromatyczny. Dostałam kawałek na spróbowanie, rudzielec zaakceptował. Postanowiłam zamówić opakowanie 200g i mieć w ramach urozmaicenia od tuńczyka. Producent zapewnia, że przysmaki te są niezwykle bogate w kwasy omega 3, faktycznie, kawałki są bardzo oleiste i niezwykle śmierdzące. Fajnie jednak dzieli się w palcach większe kawałki, a skórę, która jest nieco twardsza można dać do gryzienia, bądź pociąć. U dystrybutora zapłacimy 22,49zł za 200g. Uważam, że to jak najbardziej uczciwa cena i adekwatna do jakości i smakowitości. W przyszłości chętnie spróbuję innych przysmaków tej firmy, o ile będę wiedziała, że nie są twarde jak kamień. 

Na pewno będę testowała więcej przysmaków z serii Meatlove, zwłaszcza inne smaki w postaci kiełbasek, bo po prostu są rewelacyjne (chociaż drogie). Często też kupuję całe suszone rybki, ale ogólnie ryby są bogate w fosfor, a przy problemach nerkowych Haru muszę bardzo uważać. W ogóle muszę uważać z przysmakami, jednak co to za życie bez odrobiny rozkoszy? Każdy oczekuje jakiegoś wynagrodzenia, dobre słowo i głaskanie to czasami za mało w porównaniu z krzywda jaka była wizyta u weterynarza. Kiedy kota nagradza się za wiele zachowań potem o wiele łatwiej się z nim dogadać, moi znajomi i rodzice zawsze są pod wrażeniem jakim "fajtłapą" jest mój kot, bo na wszystko sobie pozwala. Jednak on wie, że zostanie po prostu odpowiednio wynagrodzony i cierpliwość popłaca!

piątek, 5 stycznia 2018

Sztuka negocjacji a BARF


Wszyscy uważają, że jednym z podstawowych atutów BARF'a jest fakt, że jest on tani. O ile suplementy faktycznie możemy sobie wszyscy jakoś wspólnie podliczyć o tyle ceny mięsa mają naprawdę sporą rozbieżność między sobą. Nie wszyscy kupujemy w dużych sieciówkach mięsa, a na targach, jarmarkach czy bazarach ceny potrafią być absurdalne. Ostatnio robiłam mieszankę z kozy, dzienne wyżywienie mojego 9kg kota wynosi dokładnie 3,30zł. Muszę jednak powiedzieć, że z racji, iż nie używam praktycznie żadnych suplementów (taurynę mam z rozbiórki, a węglan wapnia jest śmiesznie tani i mało się go daję) to tutaj nie mam wielkich kosztów. Dodałam też jajka gęsie, które są z mojego własnego chowu, wiec też ciężko mi je policzyć. 

Skąd brać mięsne znajomości i dlaczego warto je mieć? Mieszkam w niewielkim miasteczku, około 34 tys mieszkańców, w tzw. stolica Podhala. Jest to rejon, który słynie z baraniny, ale wbrew pozorom nie kupicie jej w masarniach czy sklepach. Możecie znaleźć jagnięcinę, której ceny wahają się od 27-64zł/kg. Chociaż barany poza centrum miasta przechodzą nam przez drogę i w niektórych restauracjach można ich skosztować nie są tak łatwo dostępne. Mojego ulubionego dostawce znalazłam przy pomocy internetu, najpierw musiałam się zorientować w jakiej cenie przeważnie chodzi takie mięso. Dowiedziałam się, iż baranina nie jest najsmaczniejsza i przeważnie można ją kupić za 10zł/kg, ale niedoświadczonym osobom wciskają po 16zł/kg, a nawet więcej. U mnie jest portal o nazwie podhale24. Tam można znaleźć masę ogłoszeń, od darmowego gruzu po wersalkę z Paryża. Ja po prostu dałam swoje "poszukuję baraniny/koźliny/wołowiny, itp... w rozsądnej cenie", dodałam, że oczywiście najlepiej z dostawą do domu. Co ciekawe, telefonów nie brakowało i tak utworzyłam kontakty z osobami, które poza samym mięsem dostarczą mi też mózgi, śledziony, przełyki, nerki i wszystko czego dusza pragnie, a do tego z uśmiechem na ustach wręczą mi słoik z krwią. Dla osób, które nie mają takich możliwości polecę portal olx. Tam również można znaleźć rozmaite cuda, najczęściej wchodzę w "ryneczek", albo w "giełda zwierząt" i piszę do osób, które chcą sprzedać np. żywe zwierzęta z pytaniem czy jest możliwość ubicia. Wtedy o wiele łatwiej dogadać się w kwestii ceny, z racji, że sama potrafię patroszyć czy skubać to często zwierzak, którego kupuję jest tylko o 10zł droższy od żywego. Zamiast zapłacić od 150-200zł za gęś ja zapłacę 90zł. Kiedy już utworzy się przyjaźń powiedzmy z takim Panem Bogdanem to można liczyć nie tylko na tańsze mięso z czasem, ale także na gratisy i rabaty! Przy większych zamówieniach zawsze można coś ugrać z ceną, a do tego jak Pan Bogdan ubije więcej zwierzaków to zawsze przywiezie darmowe podroby albo jakiś kawałek mięsa! Czy w supermarkecie ktoś się tak zatroszczy o klienta? A trzeba przyznać, że klient od BARF'a to dobry klient! 

Kolejnymi plusami, które dla mnie przeważają nad ceną jest zdrowie i brak suplementów. Dzięki karmieniu zwierzakami, które korzystały ze słońca i trawy mój kot dostaje o wiele bardziej wartościowy posiłek, przede wszystkim bogaty w kwasy omega 3, ale i o zdecydowanie większej ilości witamin z grupy B, A, D, a nawet E. Poza tym, nie wspieramy masowego mordu i przemysłu hodowlanego, gdzie zwierzęta naprawdę mają marny żywot. Nie ma czegoś takiego jak śmierć humanitarna, jednak jak już kupować mięso to na pewno lepiej z miejsc gdzie, zwierzaki mogły chociaż chwile cieszyć się życiem bezstresowo. I to co mój kot uwielbia najbardziej, dzięki temu, że każdy jego posiłek jest bogaty w rozmaitego rodzaju organy, różnego rodzaju tłuszcze i mięśnie mogę sobie odpuścić suplementy (poza tauryną, suplementem wapnia, bo nie używam kości i dodaję też zawsze jakieś kwasy omega 3). Mój Haru szczerze nienawidził alg, hemoglobiny, soli, tranu i tej całej reszty, nie wyobrażałam sobie, żebym całe jego życie walczyła z nim o jedzenie. Świeża krew to prawdziwy przysmak w porównaniu z suszoną, a kompozycja podrobów pozwala odpuścić sobie tran czy drożdże. Już szósty rok idzie jak BARF'uję w ten sposób, a badania krwi robię kontrolne co pół roku, jak do tej pory nie mam żadnych zastrzeżeń i widzę, że ta metoda naprawdę się sprawdza. 

Ot tak skromnie na rozpoczęcie roku, może trochę się rozgrzeję i wreszcie zabiorę za konkretniejsze pisanie...

niedziela, 6 sierpnia 2017

Franken Prey

Ostatnio na jednej grupie facebook'owej była dyskusja o kocie, który nie lubi suplementów, ale właścicielka bardzo chciałaby, żeby jadł BARF'a. Pomyślałam, że podpowiem mój sposób, który fachowo określa się jako Franken Prey. Na czym on polega? Chodzi o to, że tworzy się takiego frankenstein'a z różnych części zwierząt, może być też z jednego, ale ogólnie nie daje się całego zwierzaka, bo zwykle chodzi o większy zwierzyniec jak kozy, owce, konie, itp. Kupujemy np. cielęcy móżdżek, owczą nerkę, kozi ozór i różne rozmaite podroby tworząc właśnie rekonstrukcję całej ofiary. Dla kotów chorych, które nie mogą jeść kości dodajemy jakiś suplement wapnia jak skorupki z jaj, węglan wapnia czy cytrynian wapnia, do tego zawsze dbamy o taurynę, bo jej jest zawsze za mało. Poza tym ja dodaję też jedno żółtko na jeden kilogram mięsa i jeżeli nie karmimy eko mięsem to dbamy o kwasy omega 3 w postaci oleju z łososia czy kryla. Teoretycznie stworzenie takiego posiłku jest prostsze, bo nie ma tutaj liczenia, kalkulatorów, itp. Jednak jak się okazuje ludzie niechętnie decydują się na taki model, dlaczego? 

O wiele popularniejszym modelem jest Whole Prey, czyli kupowanie kotom myszy, szczurów, przepiórek, małych królików, albo cokolwiek co waży do 200g. Zwykle najłatwiej je dostać w postaci karmówki dla węży, jest sporo sklepów internetowych, które gwarantują wysyłkę takich zamrożonych gryzoni czy kurczaków jednodniowych. Są usypiane dwutlenkiem węgla, a następnie mrożone, nikt nie podaje żywych zwierząt! Ja nie podaję, bo takie jedzenie chociaż jest najlepsze zawiera bardzo dużo fosforu, którego w diecie Haru musi być jak najmniej. Mam nadzieję, że mój kolejny kot będzie mógł raczyć się myszkami czy małymi królikami. 

Wracając jednak do FP, wiem, że jest wiele osób, które wcale nie chcą karmić przy pomocy kalkulatora, nie mają ochoty kupować z 10 rodzai suplementów i każdy odmierzać na wadze jubilerskiej, wiem, że są osoby, które zwyczajnie w to nie wierzą. Wszystkim takim osobom polecam właśnie ten model żywienia, jest jednak jeden problem. O ile karmiąc naturalnymi suplementami czy gotowymi preparatami to ktoś decyduje za nas ile czego podać to przy franken prey musimy mieć jakąś nieco bardziej zaawansowaną wiedzę. Ok, o co dokładnie chodzi? Mój sposób jest chyba najprostszy i wydaje mi się najpewniejszy, ja po prostu u chłopa kupuję całą zwierzynę, którą najczęściej albo sama patroszę, albo dostaję z wszystkimi podrobami i głową w oddzielnej siatce. Wykorzystuję wszystko poza jelitami, żwaczem i treścią żołądka. Zawsze wydłubuję mózg i oczy, wyciągam śledzionę, przeponę, serce, nerki, grasicę (jak jest), płuca, tchawice, wątrobę, dwunastnicę, trzustkę, macicę/jajowody, jądra, itp. Następnie wykrawam mięso z kości, kroję podroby, wszystko mieszam, odrobinę mielę i dosypuję do tego węglan wapnia i żółtka jaj. Zwykle nie mieszam dwóch gatunków mięs, zdecydowanie wygodniej kupić mi jednego zwierzaka, którego Haru je przez jakiś czas. 

Rzecz jasna, można kupować oddzielnie mózgi, śledziony, wątroby, itp. poporcjować i dodawać do odpowiedniej ilości mięsa, ale nim się to zrobi wypadałoby zobaczyć proporcję. Często denerwuję się kiedy poleca się zwiększanie ilości podrobów, bo właściwie po co? Tak naprawdę wszystkie te podroby, które ja normalnie dodaję gubią się w ilości mięsa, to taki niewielki procent, faktycznie gdzieś 15% całego posiłku mięsnego. Nie bawię się też w liczenie wątroby, po prostu daję całą, jak miałam koze, której wątroba ważyła 800g to tyle dałam. Najłatwiej kupić całą tuszę z przynależnymi podrobami i samemu się przekonać jak to wygląda, dopiero po jakimś czasie można kupować oddzielnie podroby i jakoś komponować, przynajmniej według mnie. Karmię tak mojego rudzielca właściwie od początku mojej przygody z surowizną, jak po paru miesiącach musiałam wywalać ciągle mięso z suplementami i widziałam, że mój kot podchodzi do miski za karę to zaczęłam szukać alternatyw. 

Jakie są trudności? Pierwszą trudnością jest dostępność, po taką tuszkę nie idzie się do sklepu, trzeba ją kupić od osoby prywatnej, a najlepiej od tzw. chłopa. Jak znaleźć takiego dojścia? Ja zawsze polecam portal olx, tam można różne cudeńka wynaleźć. Do tego u mnie jest portal mojego regionu, tam znalazłam większość moich aktualnych dostawców, których bardzo sobie cenię. Dzisiaj też część zwierząt mogę hodować sama, więc mięso mam tym pewniejsze, podobnie jak jajka. Ok, wiem, że ludzie nie lubią czytać nie wiadomo jak długich tekstów, więc takie krótkie podsumowanie plusów i minusów karmienia. 

+ zdecydowanie zdrowsze (zwłaszcza jak mięso jest ekologiczne)
+ często smaczniejsze i chętniej jedzone przez koty
+ zwyczajnie tańsze (często takie podroby odpadowe są za darmo)
+ nauka anatomii
+ gryzienie dużych kawałków/kości

- trzeba pokonać własne obrzydzenie i uprzedzenie
- trzeba mieć dużą zamrażarkę i miejsce na rozbiórkę tusz
- trudno dostępne
- wymaga wiedzy

Byłoby bajką jakby ten model nie miał żadnych minusów, jednak rzeczywistość wygląda inaczej. Staje się on nieco trudniejszy, ale przy odrobinie dobrych chęci można kota karmić niemal tak naturalnie jakby to miał w naturze, a do tego gwarantuję, że o wiele bardziej posmakuje w czystym mięsiwie jak w milionach suplementów. Żeby jednak nie było, to nie jest tak, że jestem przeciwniczką klasycznego BARF'a, absolutnie! Po prostu ja wolę  ten sposób, mój kot również. 




czwartek, 25 maja 2017

easy B.a.r.F instrukcja

Jak się otwiera sklep to kluczowa jest reklama! Teraz szukam innych blogerów, ale sama przecież też mam kociego to postanowiłam i tutaj Wam nakreślić nieco stosowanie tego preparatu. W poniedziałek robiłam mieszankę dla rudzielca, wzięłam aparat, było słońce, a do tego otwarty easy B.a.r.F, więc zaczynamy! Mój niezawodny dostawca mnie zawiódł, bo nie przywiózł mi tym razem wszystkich podrobów i krwi, postanowiłam nieco wspomóc się gotowym preparatem. W menu mamy kozę! Wiem, że jeżeli miałabym tworzyć gotowe przepisy na pewno nie powinny być z kóz, a raczej z indyka, wołowiny czy kurczaka. Jednak ja nie chcę tworzyć przepisów, chcę, żeby każdy mógł się nauczyć robić to sam, bo według mnie ciężko się barfuje jeżeli nie ma się wiedzy. 

Czym dokładnie jest easy B.a.r.F możecie sobie sprawdzić tutaj i tutaj
Mój przepis:
  • koźlina 5508g
  • mózg kozi 88g
  • serce kozie 116g
  • nerka kozia 101g
  • wątroba kozia 258g
  • easy B.a.r.f basic 58,13g
  • węglan wapnia 35g
  • tauryna 15g
  • żółtka jaj 7 (ja użyłam 2 gęsie i 2 indycze)
  • kwasy omega 3 - olej z łososia/z kryla
  • węglowodany opcjonalnie


Zabrałam się najpierw za wykrawanie mięsa z kości, wyszła mi całkiem niezła ilość, bo kozy, które aktualnie kupuję są dość mięsnej rasy. Mam taki zwyczaj, że część mielę, zwykle są to najbardziej tłuste partie, których mój Haru za bardzo jeść nie chce. Do nich dodaję węglowodany (w moim przypadku do psyllium albo gotowane warzywo) oraz suplementy, zwykle taurynę, żółtka jaj i suplement wapnia, ale bywa, że właśnie i easy B.a.r.F się tam znajdzie. Po odmrożeniu dodaję do partii mielonej dużo wody oraz mączkę z kryla. Reszta krojonego mięsa pozostaje czysta bez suplementów, jest to wtedy zdecydowanie chętniej jedzone, więc jak już to ja suplementuje posiłki w skali dnia. Jeżeli chodzi o ilość czego w przepisie, ponieważ użyłam połowę kozy (druga część zawędrowała do mojego chrześniaka) to użyłam i połowę mózgi, połowę serca, połowę wątroby oraz jedną nerkę. W przypadku dodania easy barf'a jest tak, że daje się 10g na 1kg mięsa, tutaj z racji, że wyszło mi nieco ponad 5,8kg to dodałam te 58,13kg. Dla osób, które boją się tego typu liczenia polecam zaznajomić się z kocim kalkulatorem z Barfnego Świata. Jeżeli wszystko to wrzucicie do kalkulatora to podejrzewam, że witamina D będzie nieco ponad normę, faktycznie wątroby nie musicie dodawać tak dużo, ale ja daję jej całkiem sporo. Mój kot ma oznaczony poziom witaminy D w krwi, więc gdyby cokolwiek się działo na pewno bym się dowiedziała (badam x2 w roku).


Korzystam z wagi kuchennej, ale wiem, że sporo osób preferuje jubilerską, jest na pewno dokładniejsza. Na wadze od lewej mamy easy B.a.r.F, węglan wapnia oraz taurynę. Niestety, easy barf ma to do siebie, że naprawdę ciężko się go rozpuszcza w wodzie, poleciłabym używanie blendera, miksera czy coś w tym stylu, inaczej pozostają nierozbite grudki. Wiem jednak, że są koty (np. mój), któremu one nie przeszkadzają w niczym. Kiedy ja zaczynałam barfowanie ten preparat był dość popularny i trudno dostępny, nawet wtedy tzw. guru kociego barfa korzystały z niego jeżeli nie miały naturalnych suplementów, albo jak koty miały kryzys. Spójrzmy na skład:

Pektyna, Chlorek sodu, Chlorek magnezu

Białko surowe: 5,2%, Tłuszcz surowy: 0,6% , Włókno surowe: 0,2%, Popiół surowy: 38,5%, Sód: 12,8%, Magnez: 0,1%

Witamina A 303.000 IE, Witamina D3 30.300 IE, Witamina E / wszystkie rac-alfa-tokoferolacetat 6.780 mg, witamina B1 465 mg, witamina B2 364 mg, witamina B6 320 mg, witamina B12 3030 μg, biotyna 12 000 μg, kwas pantotenowy 900 mg, Niacyna 3.260 mg, kwas foliowy 84 mg, 3 g siarczan żelaza, 1,160 mg cynk, 280 mg Mangan z tlenku manganu, 56 mg Jod z jodek wapnia, 200 mg miedź z siarczaniu miedzi

Nie jest on jakoś szczególnie naturalny, nie mamy tutaj sproszkowanego żółtka jaj czy alg, można założyć, że jest gorzej przyswajalny. Jednak jego niepowtarzalnym plusem w odróżnieniu od TCPremix czy Felini Complete jest to, że można na nim pracować na różne sposoby. Możemy korzystać tylko ze standardowego pakietu jak easy B.a.r.F + suplement wapnia + suplement sodu + tauryna. Możemy jednak dodawać wszystkie możliwe podroby, jajka, różne źródła kwasów omega 3, ryby, a nawet naturalne suplementy jak drożdże, algi, hemoglobinę, osocze, itp. Przez co staje się idealny dla kotów, które docelowo mają być karmione naturalnymi suplementami, ale póki co nie chcą ich jeść. Można do easy barfa dosypywać bez obaw naturalne suple i powoli przyzwyczajać kota, nie bojąc się jednocześnie, że już któryś tydzień je niezbilansowane posiłki. Chociaż są dwa typy tego preparatu gdzie nie trzeba dodawać nic, ale o tym może następnym razem!


Mówi się często o tym, że karmienie easy B.a,r,F'em jest bardzo drogie, specjalnie dla Was postanowiłam wszystko dokładnie policzyć!
Dzienny koszt wyżywienia kota 9kg na 27 dni:
- koza i podroby 80zł
- easy B.a.r.F (opakowanie 100g 67zł)
- węglan wapnia (opakowanie 500g 28zł)
- tauryna (140g 16zł) 
- jajka (4zł gęsie i 2zł indycze)

80zł + 38zł + 1,96zł + 1,60zł + 12zł = 133,56zł/27 dni = 4,94zł jako dzienny koszt. W porównaniu najlepsze puszki, którymi karmiłam chwile przed przejściem na BARF'a - Power of Nature kosztowały mnie 12zł dziennie. Jeżeli zmienimy to na kota 4,5kg wyjdzie nam 2,47zł

Oczywiście, nie oszukujmy się, dużą rolę odgrywa cena mięsa i dostęp do niego, a naturalne suplementy zawsze będą lepsze i wyjdą taniej. Jeżeli jednak ktoś zaczyna, nie ma ochoty bądź uważa, że BARF jest zbyt skomplikowany to uważam, że to i tak jest lepsze niż jakakolwiek puszka czy sucha karma! Wciąż wiemy co nasz kot je i mamy na to ogromny wpływ, poza tym są koty, które nie chcą według ich właścicieli przejść na naturalne suplementy, również uważam, że lepiej je karmić takim preparatem niż podać puchę z górnej półki i mięcho z 3x w tygodniu. 


Jeżeli o mnie chodzi to nigdy nie byłam jakimś radykalnym wyznawcą kociego kalkulatora. Ja w ogóle uważam, że ograniczenie suplementów i zastąpienie je naturalnymi produktami jest o niebo lepsze. Tzn. algi czy drożdże też są naturalne, ale wolę kupić całą tuszkę (często niepatroszoną) i podać wszystko to co jest faktycznie potrzebne. Haru nie może jeść kości, a przez historie nerkowe używam węglanu wapnia, jednak zawsze daję mózg, śledzionę, wątrobę, nerki, serce, płuc trochę, wydłubię jakieś oko, ozór czy krew. Mój rudzielec preferuje taki sposób karmienia, dlatego ja nigdy nie będę tak w 100% polecać jakichkolwiek suplementów, bo sama zwyczajnie ich nie używam (wyjątkiem jest tauryna i kwasy omega 3). Wiem, że taki sposób wymaga wiedzy, ale i dobrych źródeł. Jednak jak się chce to się da wszystko! Mieszkam w małym miasteczku, a wszystko poza strusiem jestem w stanie tutaj kupić ;)

środa, 29 marca 2017

Meatlove - co to za kiełbaski?

Na wrocławskiej wystawie kotów przechodziłam przez różne stoiska w poszukiwaniu jakichś różności dla mojego rudzielca. W sobotę natknęłam się na jakieś kiełbasy i moja pierwsza, a zarazem dość standardowa myśl "co to mielonki? Pewnie kurak zmielony z dziobem i piórkami z dodatkiem ryżu". Postanowiłam iść dalej i olać cały temat, ale w końcu w niedziele przez straszny ruch na wystawie zmuszona byłam tam pozostać nieco dłużej, zaczęłam czytać co to za dziwy. Nagle się okazuje, że firma Meatlove produkuje swoje mielonki z myślą o barferach. Tylko co to ma wspólnego z barfem skoro to nie jest surowe mięso? 


Oczywiście, największy wybór był dla psów, ale skoro wszystko jest mielonką to dla mnie żadna różnica. Rozmawiając z przedstawicielką usłyszałam, że to ma być taki awaryjny rodzaj karmienia, np. na wyjazdy typu wystawy, wakacje czy dłuższa podróż. Poza tym zdarza się każdemu czasami nie rozmrozić mięsa, bywa też tak, że akurat mieszanka w zamrażarce się skończyła, a czasami zamrażarka pada i całe mięso nadaje się do wyrzucenia. Co wtedy najlepiej zrobić? Ja mam daleko do wszystkich możliwych masarni, nie zawsze też widzę sens w kupowaniu niewielkiego kawałka na już. Normalnie kupuję całe tusze zwierząt, ten kto kupował w ten sposób wie, że dostawca mięsiwa czasami zmieni termin albo z powodu innych okoliczności akurat mięso do mnie nie dociera. Zwykle mam w szafce jakieś lepsze puszki czy saszetki jak Catz Finefood, GranataPet czy Feringa. Na wystawie kupiłam 600g koniny i 80g bawoła, to drugie jednak zostało zjedzone już w poniedziałek po wystawie, bo ktoś nie wyciągnął słoiczka do rozmrożenia. 


Co my tutaj mamy... skład właściwie jest dobrze objaśniony, jedyne co mnie interesowało to stosunek mięsa do podrobów, a wygląda on tak - 70:30. Czyli mamy 70% mięsa i 30% podrobów, podroby dość standardowe, w niektórych kiełbasach widziałam też inne jak nerki czy nawet krew, ale tutaj mamy standardzik. Jedyne co mnie nieco niepokoi to, to, że nie wiem ile dokładnie jest podrobów, podejrzewam, że według kolejności najwięcej jest serc, potem wątroba i płuca, ale ile dokładnie? Jeżeli wątroby jest w okolicach 10% to, to troszeczkę za dużo, idealnie by było w przedziale od 5-8%, ale też narzekać nie będę. W większości puszek podrobów jest zawsze w okolicach 50-70%, także tutaj i tak miłym wyjątkiem właściwie jest samo mięso. Oczywiście patrząc na skład to moja pierwsza sugestia - taka konina raczej nie powinna być samodzielnym posiłkiem, jest to bardzo chude mięso po prostu.


Po przekrojeniu wydobył się bardzo aromatyczny zapach, mięso w środku było bardzo wilgotne, aczkolwiek trzymałam te kiełbasę w temperaturze pokojowej. Poporcjowałam, część dałam do spróbowania rudzielcowi, a resztę zamroziłam. Mielonka wygląda jak puszka kocia z wyższej półki, zapachem powiedziałabym, że też ją przypomina. Na pewno bez problemu można pognieść ją widelcem i dolać wody, ewentualnie wybranych suplementów. Z pewnością przydałby się chociaż jakiś wapń (cytrynian wapnia, węglan wapnia, skorupki z jaj) i dla kota obowiązkowo tauryna, wtedy taki posiłek miałby już jakiś kształt. Chociaż z tego co widziałam Meatlove próbuje stworzyć też pełnowartościowe pakiety i dla kotów, można tam znaleźć właśnie skorupki z jaj, taurynę i kilka podstawowych suplementów. Jak widać przemysł związany z BARF'em bardzo idzie do przodu, może kiedyś zaczną sprzedawać mieszanki zrobione z ekologicznego mięsa od chłopa? Kto wie...


Wiem, że mina mojego rudzielca sugeruje zdegustowanie (on ma po prostu taki wyraz pychola!) to jednak był naprawdę zachwycony! Podawałam mu kilka razy puszki z koniny i raz surową i kompletnie olał. Teraz po prostu zaryzykowałam kupując gatunek mięsa do którego normalnie nie mam dostępu. Haru był po normalnym barfnym śniadaniu, ale popołudniu bojąc się, że pogoda ma się zepsuć uznałam, że czas na zdjęcia! Pokroiłam mu ze 100g i podałam, pałaszował aż miło, pewnie zjadłby nawet więcej gdybym tylko na to pozwoliła. Na pewno mogę te koninę potraktować jako dobry przysmak, czasami z rudzielcem coś poklikam to może zechciałby współpracować dla odmiany z koniną, a nie z tuńczykiem. Nie mam tutaj zdjęć jak zajadał kiełbaskę z bawołem, ale zdecydowanie mniej mu pasowała. Była o wiele bardziej sucha, może to ze względu na swój rozmiar, ale nie wyciekał z niej nęcący sosik i jej zapach był zdecydowanie mniej intensywny. Zjadł, bo był głodny, ale bez większego entuzjazmu.


Teraz zastanówmy się jakby to wyglądało gdybym chciała karmić tylko takimi kiełbasami, 600g koniny to w sklepie internetowym Meatlove kwota w wysokości 25,99zł. Czyli po przeliczeniu wychodzi 4,33zł za 100g, mój Haru musiałby zjeść 400g dziennie przynajmniej, czyli wychodzi około 17,32zł jako dzienny koszt wyżywienia, w porównaniu zbilansowana puszka Power of Nature to około 12zł za dzień. Cena wychodzi mówiąc delikatnie poza mój portfel, zwłaszcza, że karmiąc BARF'em wydam od 4-7zł dziennie. Gdybym miała mniejszego kota to oczywiście cena byłaby przyjemniejsza, ale wciąż wysoka. Traktując to jedno jako niewielki dodatek do diety można jakoś przełknąć te cenę i czasami się szarpnąć. Nie powiem Wam jak wygląda długotrwałe karmienie tą dietą, wszystko zależy od tego jakich dodatków użyjecie. Na pewno bez suplementów ani rusz, a przynajmniej wapń i tauryną powinny się znaleźć jako niezbędny element każdego posiłku. Na pewno nie porównam tego sposobu karmienia z BARF'em, białko po gotowaniu bardzo traci na wartości, zresztą nie tylko białko. Dlatego pozostaję wierna surowiźnie, niemniej jednak jak ktoś karmi puszkami/gotowanym mięsem, ma kasę, a do tego coś ogarnia suplementy to jak najbardziej polecam! Polecę też każdemu kto tak jak ja ma zawsze jakiś zapasik gotowców w razie czego.

Do tego ciekawa informacja od dystrybutora: "Wiemy, ze forma kiełbasy może nie kojarzy się najlepiej, ale trzeba wiedzieć że w każdej puszce spożywczej, czy to dla ludzi czy dla psów czy kotów dodawany jest Bifsenol A, to substancja chemiczna, która powoduje, że mięso nie zachodzi w reakcję chemiczną z metalem. Dodatkowo jest bardzo niezdrowa a koty uznawane są za wybredne, jak podaje im się puszki, dlatego że wyczuwają tą substancję. Kiełbasy nie zawierają Bisfenolu A i myślę, że mogą się spodobać większej ilości kotów."
 

piątek, 1 lipca 2016

Pseudobarf i tym podobne

Era fejsika nastała już jakiś czas temu, fora umarły śmiercią naturalną, a grupy na facebook'u kwitną i stają się coraz popularniejszym miejscem do dyskusji. Śmiało mogę powiedzieć, że rok 2016 to rok BARF'a! Powstało sporo nowych firm, które albo sprzedają gotowe pakiety, albo rozprowadzają suplementy, a nawet je produkują! Dzisiaj czy to w psim, czy kocim środowisku wypada rozmawiać o tej diecie, wypada ją znać, a nawet wypróbować. Naturalną sprawą staje się fakt, że skoro tyle ludzi angażuje się w ideologię BARF'a to tym samym powstaje dużo różnych ścieżek jego sposobu tworzenia. Znajdziemy więc masę "guru", którzy powiedzą nam jak nasz kot powinien jeść, jak powinna wyglądać mieszanka, a nawet jak wygląda mięso w twojej kuchni, którego jeszcze nie widzieli. 

Często dostaję prośby wyrażające chęć posiadania przepisów moich mieszanek, bądź zapytania o ułożenie diety dla konkretnego osobnika. Właściwie nigdy nie robię czegoś takiego, chętnie wszystko objaśnię, nawet pokażę, ale raczej nie zdecyduję się układać komukolwiek całej diety. Dlaczego? Bo nigdy nie będzie tak, że ta druga osoba będzie miała dokładnie te same suplementy, dokładnie te same gatunki mięs, dokładnie to samo źródło mięsa co ja, a nawet jeżeli to wciąż będzie mieć ten ktoś mięso z innego osobnika. Ale w czym tkwi problem? Większość z was, z całą pewnością korzysta z kalkulatora stworzonego przez forum BARFny świat. Tam wszystko jest czarno na białym, masz królika to już wiesz, że jest to chude mięso, kupujesz kaczkę to na bank sam ociekający tłuszcz, teraz łączysz razem i voila! Gdyby tylko świat był taki prosty... Oczywiście, nie ośmielę się początkującemu powiedzieć, żeby sam oceniał mięso. Każdy z nas musiał się tego nauczyć, zobaczyć konkretną ilość mięsa i podrobów, i dopiero po takim czasie można zrozumieć czym tak naprawdę jest BARF. 

(perliczka)

Bez problemu znajdziecie masę przepisów, podpowiedzi, a nawet ludzi, którzy pokażą wam jak powinniście karmić kota. Są zwolennicy tzw. whole prey, czyli całe tusze, a zero suplementów, a są osoby, dla których suplementy to rzecz święta. Od czego to zależy? W dużej mierze od naszej kreatywności, miejsca zamieszkania i miejsca na zamrażarkę oraz nie oszukujmy się, ale od portfela również. To czy będziesz karmić mieszanką z 10 suplementami, czy też ograniczysz się do minimum jest zależne od tego jakie mięso zdobędziesz. Nie możemy porównywać mięsa od chłopa ze wsi, eko mięsa w sklepie dla bogaczy, mięsa z supermarketu i na końcu mięsa od pani Zosi z okolicznej masarni. Czym one się różnią? Ilością tłuszczu, jego jakością, kwasami nienasyconymi i nasyconymi, ilością mikro i marko elementów. Skoro już wspominałam o króliku i kaczce to pójdę ich tropem, królik w sklepie jest zwykle biały, właściwie ciężko odróżnić go od kurczaka, tłuszczu tam nie znajdziecie nawet odrobinę. Natomiast królik, który wcinał trawę, siano i marchewkę wygląda już nieco inaczej. Najczęściej jego mięso miejscami jest czerwone, jest konkretnie obrośnięte tłuszczykiem, a o wielkości już nie wspomnę. Jeśli chodzi o kaczkę to różnica jest przede wszystkim w kolorze skóry, taka wiejska kaczucha ma bardzo żółtą i twardawą skórę, natomiast ta sztucznie karmiona jest biała. To jednak o czymś świadczy, to wszystko w jakiś sposób tłumaczy po co dodajemy suplementy do mięsa. Mam wrażenie, że niektórzy już dawno zapomnieli jaki był powód. Dodajemy je ponieważ zwierzęta sztucznie hodowane, najczęściej źle karmione (polecam książkę Czarna Księga Karmy dla Zwierząt) są bardzo wybrakowane, a dodatkowo nie mamy dostępu do wielu podrobów. 

Dlaczego stosujemy olej z łososia? Odpowiecie na to pytanie z dumą - żeby sierść była lepsza! Tak, macie rację! Ale co zastępuje olej z łososia? Jest zamiennikiem mózgów i tłuszczy zwierząt, które widziały słońce. Czemu dodajemy hemoglobinę? Bo nie mamy śledzion i świeżej krwi. Dlaczego trzymamy się tych wszystkich wytycznych, np. 25% to mają być podroby? Czemu by nie zrobić mieszanki 50/50 serce i mięsień? Przecież serce niewiele się różni! Cały czas w BARF'ie dąży się do tego, żeby odwzorować całą ofiarę, cała ofiara jaka duża by nie była ma jedno serce. Mam więc wrażenie, że osoby, które uczą jak komponować mieszanki po prostu o tym zapomniały. I chociaż nie mam nic przeciwko suplementom to byłoby dobrze gdyby zaczęto je używać mając świadomość do czego one są. W końcu nie chodzi o to, żeby powielać przez x lat czyjeś przepisy, ale żeby zacząć tworzyć własne! Wiedzieć kiedy i co można dodać, a przede wszystkim w jakim celu! Dlaczego do tej mieszanki dodaję witaminę E? Dlaczego do tej nie dołożę alg? A dlaczego tym razem mogę sobie darować ten znienawidzony przez koty olej z łososia?

A jajka i warzywa? Jajka to oczywiście niezastąpiony element diety BARF, ponieważ ja dodaję je do mieszanki, a nie podaję osobno to używam tylko żółtek. Jajo to prawdziwa bomba witaminowa, o czym już kiedyś pisałam. Jeśli chodzi o warzywa to sprawa jest dość sporna, ja używam babki płesznik, bez niej Haru ma zwyczajnie zatwardzenie. Warzywa to rzeczywiście niewielki dodatek, nie powinien przekraczać 5% całości mieszanki. Co z liczeniem białka, tłuszczu, fosforu, czy chociażby wapnia? Ja to wszystko liczę, bo mam chorego kota, ale dla zdrowego nie popadałabym w paranoję. Jeżeli zje mieszankę raz bardziej tłustą, a innym razem mniej to nic się nie dzieje, najważniejsza jest po prostu różnorodność. Najgorsza będzie monodieta! Już trzy gatunki mięsa wystarczą, aby karmić BARF'em. Teraz już nikt tak nie trzyma się stereotypów odnośnie wieprzowiny, więc każdy w masarni znajdzie kurczaka, wołowinę i wieprzowinę. Odnośnie wieprza, jego nie bierzemy od chłopa! Chyba, że ten konkretny prosiaczek będzie miał wykonane badania dotyczące wścieklizny.

(od lewej górnej strony - mózg, płuca i nerki, dół - wątroba, serce i ozór) 

Ja już jakiś czas temu postanowiłam iść bardziej w stronę whole prey - gdyby nie fakt, że Haru ma chore nerki poszłabym o krok dalej. Ja kupuję całą tuszkę konkretnego zwierzaka, zdjęcia macie tutaj kozy, więc niech ona będzie przykładem. Kupuję całą kózkę, a to jest jakieś 10kg - kiedy wykroję z niej mięso mam zwykle około 6,5kg. Do tego dokładam jedno malutkie serce - 100g, dwie nerki o podobnej wadze, malutką śledzionę - 60g, niewielki mózg - 80g, ozór - 120g, ja dodaję troszkę płuc, ale reszty raczej się pozbywam, u Haru chodzi jednak o zredukowanie ilości fosforu. Zwykle daję całą wątrobę, chyba że akurat mam Easy BARF, wtedy daję połowę. Nie używam żołądków/żwaczy ssaków, bo mój kot zwyczajnie by tego nie zjadł, zbyt duży smród. Darowałam sobie także jelita, dwunastnicę i rzadko też dodaję trzustkę. Zwykle mam też słoik krwi (nie dodaję nigdy dużo, zwykle robię to na oko), jeżeli zwierze jest młode to nie pogardzę i grasicą. Wierzcie mi, te podroby się gubią w tej ilości mięsa. Ja rudzielcowi robię badania krwi co pół roku, chociaż kreatynina czasami się zmienia, tak jonogram zawsze jest idealny. Jaki z tego wniosek? Niczego nie jest ani za dużo, ani za mało! Oczywiście, skoro mam dostęp do takich podrobów to oznacza, że karmię tylko i wyłącznie mięsem od tzw. chłopa. Wiem, że nie każdy ma do takiego dostęp, ale wierzcie mi, to wcale nie jest tak trudne jak mogłoby się wydawać. Najtrudniej na początku znaleźć dobre kontakty, ale potem to już idzie z górki! Jeszcze jak masz się z kim podzielić krową, jeleniem czy strusiem to dopiero jest prawdziwa radość, niech rządzą BARF'ne przyjaźnie! :)


Przy okazji polecę jedną ze stron, gdzie można dość dużo dowiedzieć się o mięsie, a do tego są fotki. Gdyby nie fakt, że mam fretkę też bym o niej nie wiedziała, a jest solidna! Zapraszam tutaj.

wtorek, 10 maja 2016

Jajko!

BARF to nie tylko mięso i suplementy, ale także jaja! Dla drapieżnika jajko to niemały kąsek, który nie jest łatwy do zdobycia. Wiemy jednak, że większość kotów zwyczajnie nie lubi tego przysmaku, dlatego też dodajemy żółtka do mieszanki mięsnej. Mamy dość duży wybór jeśli chodzi o jaja, mogą być one nawet pawie jeżeli mamy dostęp, zawsze jednak pamiętamy o tym, że podajemy je surowe.



Temat jaj jest dzisiaj bardzo kontrowersyjny, mają one swoich zwolenników i przeciwników. Jedni uważają je za dar natury, a inni za źródło złego cholesterolu, a do tego ta wstrętna salmonella! Jeśli chodzi o salmonellę to każdy kto ma podstawową wiedze na temat układu pokarmowego drapieżnika zdaje sobie sprawę, że nie na możliwości, aby się ona jakkolwiek rozwinęła. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że żółtka są bogatym źródłem biotyny, która rewelacyjnie wpływa na sierść. Problemem jednak jest to, że poza cudowną biotyną i wieloma innymi cudownymi witaminami mamy też dużą dawkę fosforu. Dla nerkowców radzi się aby jednak jedno żółtko było na 1kg mięsa, albo po prostu jedno w tygodniu. Dużo o jajku można przeczytać tutaj, nie ma sensu abym to jeszcze przepisywała bądź kopiowała. 

Najważniejszym dylematem jednak jest - całe czy tylko żółtko? Dla kociarza, który podaje jajka tylko do mieszanki mogę powiedzieć zdecydowanie, że podajemy tylko żółtko. Sprawa się jednak komplikuje kiedy jajko pojawia się jako odrębny posiłek. Jak wiemy białko zawiera awidyne, przez nią tracimy tak ważną biotynę, czyli nie ma tego pożądanego efektu poprawienia jakości skóry i sierści. Zbełtane jajko powoduje, że awidyna zawiąże biotynę, staje się ona wtedy nieprzyswajalna, sytuacja jednak zmienia się kiedy podajemy całe i nieruszone jajko do miski. Wtedy kot może spokojnie wylizać żółtko, a potem białko. W żołądku awidyna będzie już nieczynna, chociaż żółtko i białko zostanę zjedzone w jednym posiłku to cenna biotyna pozostaje. 

Kiedy już wiemy jak podaje się jajko to pora zdecydować z jakiego ptaka ono ma być! Jeżeli nie macie alergika to wszystko jest fajnie. Po prostu podajecie jajka kurze, dostęp do eko jaj dzisiaj nie jest trudny, a do tego cena dość przystępna, bo od 0,70gr do 1zł. Problem pojawia się gdy nasz kot kurzego jajca jeść nie może, co teraz? Ja ponieważ mam bzika na punkcie ekologicznego mięsiwa to i takie jajka też staram się szukać. Najlepszym portalem gdzie można znaleźć rozmaite produkty do BARFa to olx. Dzisiaj bez trudu można dobrze jajko zapakować i wysłać na drugi koniec Polski, a do tego też nie zawsze w wygórowanej cenie. Jaja perlicze to zwykle 1,5-2zł, gęsie 3-5zł, kacze 2-3zł,  a zwykle przepiórcze 0,20-0,35zł. O różnych gatunkach jaj można sobie poczytać również tutaj. 


Jeśli chodzi o smak to mówiąc szczerze, nie mam pojęcia! Jadłam tylko kurze i chyba przy tym pozostanę, mój Haru w ogóle jajek nie lubi, ale na całe szczęście w mieszance nie przeszkadzają mu w ogóle. Pierwsze spostrzeżenia to kolor białka, tylko kurze i przepiórcze ma je żółtawe. Gęsie i kacze mają bardzo ciężkie to białko, a do tego jest autentycznie przeźroczyste. Jeśli chodzi o zawartość i różnice z jajem kurzym to jaja przepiórcze są bardziej bogate w miedź, żelazo i beta karoten. Liczy się zwykle 3 przepiórcze to jak jedno kurze. Gęsie są zdecydowanie większe, kacze powiedziałabym, że bardzo podobne, mają one bardzo tłuste żółtko i o wiele cięższe. Ostatnio kiedy robiłam mieszankę to wrzuciłam do 4kg mięsa jedno żółtko gęsie i jedno kacze. Mieszanka nabrała zdecydowanie bardziej żółtego koloru niż zwykle, chociaż i tak dałam mniej jaj niż powinnam.

Ostatnio też firma Pokusa wypuściła na rynek żółtko w proszku (?). Więcej można przeczytać tutaj, początkowo byłam trochę w szoku, bo czemu mam podawać proszek skoro każdy bez problemu kupi świeże jajo? Później doczytywałam, że zwłaszcza dla psów na treningach jest to niesamowita dawka witamin, a zdecydowanie łatwiej coś takiego przechowywać niż surowe jajo. Czy kotu bym to poleciła? Może jest to jakaś apetyczna forma pasty/proszku, ale skoro to tylko żółtko to pewnie nie będzie się niczym różnić w smaku od świeżego. Chyba, że chodzi o okres ważności? 

Podsumowując możemy stwierdzić, że nieodłącznym elementem każdego barfującego kota powinno być jajko. To jakie ono będzie dużo zależy od naszej fantazji i budżetu...Ostatnio natknęłam się na jaja bażancie, jednak cena na tyle zraniłaby mój portfel, że musiałam się pożegnać z tym pomysłem. Chociaż gdy byłam dzieckiem w moim domu były i kaczki, i perliczki czy indyki to jakoś nie zwracałam nigdy uwagi jak ich jajka wyglądają. Dzisiaj muszę sporo nadrobić, bo przy kocie alergiku ciągle trzeba szukać alternatyw. Jaja (poza kurzymi) niestety są sezonową sprawą....

wtorek, 26 kwietnia 2016

Easy B.a.r.F


Znajduję się w tej garstce BARFerów, którzy korzystają z tego magicznego proszku jakim jest easy B.a.r.F. Dlaczego? Powodów właściwie jest kilka, wymienię jednak dwa podstawowe,  pierwszy to nietolerancja na algi przez Haru, a drugi to taki, że zwyczajnie jest bardziej akceptowany niż wszystkie naturalne suplementy. Właściwie mój Haru nie toleruje wielu typowych do BARFa supli i niestety do dnia dzisiejszego toczyłabym z nim walki o jedzenie, podczas gdy postanowiłam pójść nieco na kompromis. 

Może przedstawię tutaj analizę i skład:

Skład: Pektyny, witaminy i minerały.

Analiza: Białko 5,2%; Tłuszcz 0,6%; Włókno 0,2%; Popiół 38,5%
Dodatki na kg: Witamina A 303000 IU, witamina D3 30300 IU, witamina E / DL-alfa-tokoferolu 6780 mg, witamina B1: 465 mg, witamina B2: 364 mg, witamina B6: 320 mg, witamina B12: 3030 μg, Biotyna: 12000 μg, kwas foliowy 84 mg, niacyna 3260mg, kwas pantotenowy 900mg, magnez z tlenku magnezu 10g, sód z chlorku sodu 128,01g, żelazo z siarczanu żelaza 3g, jod z jodanu wapnia 56mg, miedź z siarczanu miedzi 200mg, mangan z tlenku manganu 280mg, cynku z siarczanu cynku 1160mg.

Jak wygląda przygotowanie posiłku z easy barfem? Odmierzamy 10g na 1kg mięsa, do tego dodajemy jakiś suplement wapnia np. skorupki z jaj, cytrynian wapnia, węglan wapnia, albo stosujemy kości. Oczywiście musimy dołożyć też taurynę, olej z łososia i jak nasz kot ma problemy z nerkami to możemy już sobie darować sól. Patrząc na skład możemy powiedzieć, że ten suplement jest w wielu miejscach dość naturalny. Dla mnie plusem jest to, że do tego preparatu możemy dodawać inne suplementy, ja często dorzucę jeszcze drożdże, spirulinę, czasami kapsułkę z witaminą E, mogę dodać rybę bądź tran/płatki z dorsza. Ponieważ mój BARF wygląda nieco inaczej to nie zawsze stosuję kompletny zestaw. W diecie Haru znajdują się rozmaite podroby jak mózg, śledziona, nerki, trzustka, a do tego podlewam to wszystko świeżą krwią. Patrząc na skład możemy sobie darować już jajka, ja mimo wszystko dodaję żółtka. 

W Polsce mamy dostępne opakowania 25g, 50g, 100g i 250g. Ja jednak zamawiam bezpośrednio u producenta i kupuję 500g. Nie ukrywam, że zdecydowanie bardziej się to opłaca, zwłaszcza, że wykorzystam takie opakowanie nim upłynie data ważności. W Lilly's Bar już od 75 euro jest wysyłka do Polski za darmo, a do tego mają naprawdę obszerny asortyment i można załapać się na coś co u nas jest trudne do kupienia.  

Proszek bardzo wchłania wodę, dlatego ja po rozmrożeniu jeszcze dodatkowo dodaję wodę i mieszam, bo robi się z niego taka kluska jeżeli nie ma jej wystarczająco dużo. Pachnie słodkawo, ale dla kotów raczej jest neutralny w smaku. 

Dlaczego notka o gotowym preparacie, który zwykle jest piętnowany przez większość karmiących surowizną? Wiem jak trudno jest przestawić kota na mięsiwo, zwłaszcza kiedy przez pierwsze lata był na suchej karmie. Naturalne suplementy mają to do siebie, że mają wyrazisty smak i zapach, a do tego trzeba ich dodać naprawdę dużo do mieszanki. Mój Haru jest kotem chorym (PNN + HCM), mimo iż używam easy barf to nie mam problemu z tym, aby dopasować mieszankę pod jego potrzeby i wyniki krwi.  Poza tym, wiele osób się poddaje, bo koty nie chcą hemoglobiny, alg, tranu, itp. Podczas gdy można spróbować z czymś takim, na pewno to dużo lepsze i pewniejsze niż TCPremix i Felini Complete.