tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

czwartek, 8 lutego 2018

Easy B.a.r.F sensitive - dla kogo?


Pisałam jakiś czas temu o easy B.a.r.F basic, który jest mi już dobrze znany od samego początku jak tylko zaczynałam przygodę z BARF'em. Jakieś dwa lata temu powstały nowe jego odmiany plus i sensitive. O ile testowanie plus odpada z uwagi na dodatkowe fosforany, które nie są wskazane przy diecie nerkowej, o tyle sensitive mogłam już spokojnie wypróbować. Producent podaję, że ten rodzaj jest odpowiedni dla alergików, gdyż nie zawiera pektyny, a do tego nie ma tam skorupek z jaj kurczaka. Jako źródło wapnia mamy węglan wapnia, który świetnie nadaje się przy kotach u których ważny jest odpowiedni poziom fosforu. Nie podam Wam gotowego przepisu, ale pokażę użyte składniki. Z suplementów dodałam jaja indycze, mączkę z kryla i trochę tauryny, bo według mnie jednak jest jej za mało. Sensitive dajemy 15,5g na każdy 1kg mięsa, z czego dbajmy aby 15% to były podroby i nie więcej niż 5% wątroba!

Użyłam króliczego mięsa własnego chowu. Wyszło go całkiem sporo, bo poszły na to aż dwa króliki. Dodatkowo w listopadzie kupowałam gęś i poporcjowałam jej tłuszczyk, więc mogłam nieco "podtuczyć" chudego królika. Dodatkowo ośrodek króliczy (bez jelit i żołądka!). Z takich kontrowersyjnych rzeczy pojawiła się tutaj dynia. Czemu? Bo mój kot po prostu ma zatwardzenia jeżeli w mieszankach nie pojawia się żaden balast. Zwykle używam psyllium, ale dla odmiany czasami podam marchewkę czy dynię. Dynia jest bardzo wodnista przez co łatwo mi się ją rozrabia z suplementami i tłuszczem. Poza tym oczywiście potrzebowałam dobry nóż do trybowania z kości. Każdy kto wykrawał mięso z królika wie jaki to koszmar, mówiąc szczerze nie ma innego gatunku mięsa z którym tak bardzo nie lubię współpracować. Jednak mój Haru uwielbia królika, do tego łatwo go hodować w domu, wiec aż żal czasami nie dodać go do menu. Ilość na tym zdjęciu wystarczyła mojemu rudzielcowi w zasadzie na miesiąc, zjada on 215g czystego mięsa dziennie, powinien nieco więcej, ale trudno go do tego zachęcić. Do easy B.a.r.F sensitive dodajemy tyle wody ile sami chcemy, grunt, żeby się rozpuścił suplement, możemy go mieszać z innymi jak właśnie ja zrobiłam czyli z krylem, ale zamiast krylu można dać olej z łososia, poza tym zawsze dodaję żółtka jaj. Można go oczywiście swobodnie mrozić, albo wsypywać do dziennej porcji mięsa, wtedy daje się 1,55g na 100g mięsa (jest specjalna miarka), ale wydaje mi się, że łatwiej pomrozić już wraz z mięsem na dłuższy okres czasu. Jeżeli chodzi o smakowitość, wydaje mi się, że jest to dość neutralne w smaku i dla kotów, które nie lubują się w naturalnych suplementach, albo jeszcze ich nie znają wybór będzie jak najbardziej ok. Cena nie jest ani wysoka, ani niska. Wiem, bo jestem dystrybutorem i chciałabym, żeby dało się taniej, ale producent ma swoje ceny. Ogólnie za 500g opakowanie zapłacimy 225zł, ogólnie ta ilość wystarczy nam na jakieś 32kg mięsa, gdzie kot średniej wielkości zjada 4-5kg mięsa miesięcznie. Czyli miesięcznie wychodzi w okolicy 37zł. Czy to dużo? Wszystko zależy od ilości kotów i własnego portfela. 



Pomylili się, bo napisali mi Murricane zamiast Hurricane (rodowodowe imię Haru), ale chciałam Wam pokazać jak się prezentują wyniki krwi po jedzeniu tej oto mieszanki suplementowej. Ogólnie wszelkie gotowce są bardzo demonizowane, według mnie niesłusznie. To nie jest tak, że BARF to tylko pakiet suplementów, kalkulator i mięso. BARF to surowe jedzenie, odpowiednie biologiczne, takim też może się stać właśnie przy pomocy easy B.a.r.F, TCPremix czy innych gotowców. Ja tam w ogóle nie jestem wielką zwolenniczką suplementów, bo ja karmię typem tzw. Franken Prey. Jednak nie obawiałam się podawać mojemu kotu przez jakiś czas tego suplementu, czemu? Bo producent stara się, aby jednak miał on naturalny skład, jest dostępna dokładna analiza, można z powodzeniem wprowadzić go do kalkulatora kociego i zobaczyć czego brakuje. Ines z hodowli Love Lorien*PL już taką analizę robiła, można ją zobaczyć tutaj. Co do samych wyników, mój Haru jest w II stadium PNN, dlatego fakt, że kreatynina i SDMA są podwyższone nie ma nic do diety, natomiast reszta jest jak najbardziej zadowalająca, przynajmniej na pewno dla mnie. 


czwartek, 1 lutego 2018

Zdrowie psychiczne kota

Dużo ostatnio piszę u siebie o tym jak zbawienny wpływ na zdrowie ma dieta, ale tak naprawdę sama dieta to za mało, żeby kot był zdrowy i szczęśliwy. Często zapomina się o podstawowych potrzebach kocich, a one się o to upominają. Jednak wszystkie sposoby domagania się ich potrzeb są traktowane przez ludzi jako przejaw złośliwości czy dzikości kotów. Wiele osób mi się skarży, bo kot gdzieś złośliwie się załatwia, podrapał czy zniszczył kanapę. Kiedy jednak pytam jak wygląda życie pupila okazuje się, że dom nie został w żaden sposób przystosowany do niego, kuweta jest w złym miejscu albo jest nie taka jak trzeba, albo kot umiera z nudów w czterech ścianach. Dzisiaj chciałabym nieco opisać co według mnie kotu trzeba zapewnić, aby jego życie było czymś więcej niż tylko oczekiwaniem na pełną michę. 


Pierwszą sprawą jest potrzeba drapania, która niby stara się być zaspakajana, ale często coś nie wychodzi, bo i tak ukochany fotel wygląda na zmasakrowany. Kot po prostu musi coś drapać, jego potrzeba wynika ze znakowania terenu, a także chodzi o zwykłe ostrzenie pazurów. Jeśli chodzi o znakowanie to właśnie tutaj największy problem mają właściciele. Często kupują mini drapaki, które ustawiają w jednym miejscu, to spory problem zwłaszcza jeżeli dom w którym mieszka kot jest sporych rozmiarów. Tak naprawdę przydałoby się, żeby drapak był w kilku pomieszczeniach, nie muszą to być rozbudowane drzewka, ale czasami można przypiąć różne maty z sizalem do ściany, dywanu czy na rogu jakiejś szafki. To naprawdę eliminuje problem atakowania ukochanych przez nas przedmiotów o ile kot był uczony drapania swoich miejsc. Jak mamy kota z hodowli to problemu nie ma, bo taki kociak od małego zna swoje miejsce do ostrzenia pazurków. Natomiast gorzej mamy w przypadku kotów, które dopiero będą się przyzwyczajały do tejże metody. Możemy zachęcić poprzez posypywanie drapaku kocimiętką, u mnie działa też pokazywanie kotu, że można podrapać dany przedmiot gdy ja go drapię. Dodatkowo jak widzimy, ze nasz pupil znowu atakuje sofę to należy po prostu przerwać te czynność, za drapanie wyznaczonego miejsca wypadałoby natomiast nagrodzić, nie tylko słownie. 

Kuweta, cenione miejsce i niesamowicie ważne dla kotów. To nie tylko miejsce w którym kot załatwia swe potrzeby fizjologiczne, ale także informuje co do niego należy i przekazuje informacje innym kotom. Jej umiejscowienie i kształt oraz rodzaj mają duże znaczenie. Zdecydowana większość kotów woli kuwety odkryte, czują się w nich bezpieczniej, bo mogą w każdej chwili uciec. Jednak koty, które pewnie czują się w swoim domu i nie mają żadnych rywali nie powinny mieć problemów z opcją zakrytą. Ważne jest jej umiejscowienie, na pewno powinna być daleko od misek z jedzeniem i piciem. Nie jest też dobrym pomysłem kiedy znajduje się blisko legowiska, kot to czyste zwierze. Niekoniecznie chce spożywać posiłki i spać blisko swojej toalety. Wiele kotów też nie lubi brudnej kuwety i takim zdarza się załatwić gdzieś indziej. Dbajmy o regularne sprzątanie (przy mniejszej ilości kotów raz dziennie, przy większej minimum dwa), jak ktoś ma z tym problem to lepiej ustawić więcej kuwet, aby kot miał jakąś inną opcję. Dla mnie dużym nieporozumieniem jest uczenie kotów załatwiania się w toalecie. Pierwsza potrzeba ich behawioralna, jak właśnie znakowanie terenu i przekaz informacji zostaje tutaj zakłócone, kolejną sprawą jest odbieranie kotu możliwości zakopywania odchodów, dodatkowo samu utrudniamy sobie możliwość sprawdzania jak często nasz kot się załatwia co przy problemach zdrowotnych ma spore znaczenie. Na końcu nie bierzemy pod uwagę faktu, że nasz ukochany drapieżnik kiedyś może mieć problemy ze wskakiwaniem do toalety, bo z wiekiem może mieć problemy stawowe, czy w ogóle przy jakiejkolwiek chorobie nagle to okaże się zbyt skomplikowane. 

Kolejną ważną sprawą jest zabawa. Wiele osób myśli, że tylko młode koty się bawią, a z wiekiem tracą te chęć. Nic bardziej mylnego, bo u kota nie chodzi tyle o samą zabawę, a co instynkt łapania i polowania na ofiary. Najlepsze pory zabawowe to te przed posiłkiem i wieczorem przed naszym pójściem spać. Dla kota przed posiłkiem ma to znaczenie, bo na końcu zostanie nagrodzony skonsumuje swoją "ofiarę", dla nas pozwala kota przestawić z trybu nocnego na dzienny. Możemy dzięki temu oszczędzić sobie nocnych szaleństw. Mój Haru nie lubi zabawy sztucznymi zabawkami, chyba że mają kocimiętkę, wtedy się naćpa i leży zadowolony. Podstawą dla niego jest jednak łowienie żywych ofiar co ja sama mu oczywiście nie udostępniam. Jednak mieszkanie w lesie zobowiązuje i mój rudzielec zawsze jakąś ofiarę znajdzie. Jak w takim razie się z nim bawię? Najczęściej patykami, bo pchną światem zewnętrznym i z kojarzą mu się ze zwierzyną, którą może znaleźć po wyjściu na spacer. Często też mu coś chowam, bo póki nie widzi to może mieć nadzieję, że to jednak nie jest tylko zabawka. Poza tym on sam inicjuje zabawę przez wieczorne gonitwy i głośne krzyki po domu. Jednak nie goni za piłkami, piórkami, nie lubi zabaw myszkami czy machajkami. 

To co dla mnie jest ważne, a jednak wielu nawet bardziej doświadczonych właścicieli omija to spacery. Nikt z nas nie chciałby zostać zamknięty w czterech ścianach i żyć tylko tym co się dzieje, koty to rutyniarze, ale nawet one potrzebują bodźców. Na zewnątrz kot nie tylko zobaczy inny świat, ale także może poskubać sobie trawy, poleżeć w niej, rozkoszować się słońcem, polować na drobne owady, liście, a może nawet myszy jak się trafią. Może powspinać się po drzewach, albo chociaż je podrapać, poobserwować ludzi i inne zwierzęta, a także posłuchać śpiewu ptaków czy krzyku innych kotów. Wszystko to według mnie bardzo wzbogaca życie kota i pozwala mu zachować równowagę psychiczną. Oczywiście, wiele osób jest zwolennikami pt. "jak kot nigdy nie wychodził na zewnątrz to nie może za tym tęsknić". Ok, ale czy pamiętamy, że koty w naturze mają znacznie większe rewiry po których codziennie krążą? Nasze domy czy mieszkania są zdecydowanie za małe i zbyt ubogie w bodźce, aby miały tu co pilnować. Co z naturalną potrzebą polowania? Według mnie sama zabawa to za mało, trwa zbyt krótko i najczęściej jest zależna od dobrej woli człowieka. Oczywiście, osiatkowane okno czy balkon to też fajna sprawa, ale dla mnie tak samo jest to po prostu konieczne jak spacery. Mój Haru jak tylko widzi, że wyciągam szelki to pędzi pod drzwi, kocha wychodzić na spacery! Sam decyduje jak długo na nie idziemy, jak często i gdzie ma ochotę iść. Zimą robi to niechętnie, ale latem siedzi prawie całą dobę na balkonie i z przyjemnością wychodzi na zewnątrz. Dlaczego ludzie myślą, że tylko psy potrzebują spacerów? Bo się na nich załatwiają? Kurcze, nawet moja fretka wychodzi, żeby jej życie było ciekawsze! Poza tym, zwierzęta, które regularnie dostają różne bodźce są mniej sfrustrowane i naładowane energią, bo pożytkują ją znacznie rozsądniej. Nie ekscytują się wszystkim i nie dziwią się, bo widziały znacznie więcej.

Coś co jest dla wielu kociarzy bardzo kłopotliwym tematem, a mianowicie metraż. Wszędzie widzę te hasła pt. "dla kota nieważne są metry kwadratowe, liczy się miłość!", tak niezła bzdura. Dla kota, który jest zwierzęciem terytorialnym miejsce w domu ma ogromne znaczenie. I nie chodzi tylko o metry kwadratowe, ale przede wszystkim o to jak się je zagospodaruje. Czy znajdzie się różne półki, drzewka z drapakami, norki czy legowiska gdzie kot może przebywać samotnie jeżeli tylko ma ochotę. To nie jest tak, że można mieć tyle kotów ile się chce niezależnie od wielkości domu czy mieszkania. Niejednokrotnie widziałam prawdziwe zagęszczenie kotów na małym metrażu i jest to przykry widok, koty się piorą, a niektóre się po prostu boją. Właściciele się śmieją, albo mówią, że dany kot ma po prostu taki charakter, to nieprawda! Nie jest normalne jak zwierzak boi się chodzić po własnym domu albo nie może zjeść w spokoju. To nie jest kwestia charakteru, a zdrowego rozsądku właściciela. Kot potrzebuje mieć swój rewir, miejsce, które należy tylko do niego, trudno to zrobić jeżeli jest tyle konkurentów. 

Rutyna, koty jak wyżej wspomniałam to rutyniarze. Wiele z nich bardzo trudno znosi wszelkie zmiany jak przeprowadzka, nowe meble, nowy członek rodziny, zmiana harmonogramu dnia, właściciel, który jest rzadziej w domu, itp. Oczywiście, nie jesteśmy w stanie żyć tak, aby każdy dzień był do siebie podobny. Ja się trzymam jednak tego, aby kot dostawał jedzenie o ustalonej porze (przez co nie czeka bezsensownie przez większość dnia), o podobnej porze sprzątam kuwety, staram się chodzić w podobnych godzinach spać. A nawet jak nie idę spać to w domu robi się spokojniej tak, że mój rudzielec rozumie, że to pora spania. Koty należy oswajać z wszelkimi zmianami powoli i w sposób pozytywny. Jak pojawia się nowy członek rodziny to nie robimy tego na hurra i dawaj do kota! Tylko zwierzaka wprowadzamy z izolacją, żeby przeszedł nieco zapachami domu, a jeśli chodzi o ludzi to też dajemy kotu czas pamiętając, że w tym okresie trzeba mu poświęcić sporo czasu, aby nie czuł się odepchnięty. Jak pojawiają się nowe meble to można je albo kocimiętką popsikać, albo powoli kota przyzwyczajać, ważne, żeby nie robić wielkich zmian od razu jeżeli nie ma takiej konieczności. Mój Haru reaguje nawet na zmianę miejsca butów, ale nie da się oszczędzić kotu wszystkich stresów, trzeba go po prostu uodpornić na takie zmiany. Czyli wprowadza się nowe rzeczy, ale też pamięta się o tym, że jak będzie zbyt gwałtownie nasz pupil może załatwić się na naszym łóżku albo zrobić się nieco nieprzyjemny. 

To według mnie takie podstawowe potrzeby, które według mnie powinien zapewnić każdy właściciel swojemu kotu. Nie wspomniałam tutaj o uwadze i wspólnym czasie, bo to wydaje mi się po prostu oczywiste. Kot może być naszym przyjacielem tak samo jak pies o ile poświęcimy mu odpowiednio dużo czasu. Nie jest on zwierzęciem stadnym, więc nie będzie z natury lgnąć do człowieka jeżeli ten nie postara się. To musi być coś więcej niż tylko karmienie, sporadyczne głaskanie i wymiana żwirku w kuwecie, trzeba stworzyć indywidualną i niepowtarzalną wieź oparta na wzajemnym zaufaniu.