tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

środa, 23 września 2015

Jak obsługiwać kota?

Natchnienie do napisania nieco o socjalizacji dostałam przez dość intensywne rozmowy na ten temat z pewną psiarą. Zdecydowana większość kociarzy wychodzi z założenia, że kot powinien robić to na co ma ochotę, nie powinien być do niczego zmuszany czy też uczony (poza korzystaniem z kuwety), powinien jeść to co chce, spać gdzie i kiedy chce, nie potrzebuje kąpieli, a wychodzenie na spacer tylko jeżeli kot ma ochotę. Przychodzi moment w końcu kiedy chcemy coś zrobić, a tutaj jest problem. Nie możemy wyczesać sierści, powstają kołtuny, nie możemy obciąć pazurków, nie możemy kota wykąpać chociaż cały jest wysmarowany tłuszczem z patelni z powodu próby dostania się do niej, nie możemy pobrać krwi chociaż widzimy, że kot marnieje w oczach, podanie kroplówki, wyczyszczenie zębów czy nawet uszu kończy się ranami szarpanymi na naszym ciele, ogromnym stresem dla kota, a bywa, że i podaniem narkozy. W internecie znajdziemy całą masę porad jak kota "obsłużyć" czyli owinąć w ręcznik, zamknąć w transporterze i nakryć kocem, rozmaite sposoby podawania tabletki czy suche szampony dla kotów. Na wystawach często jest mi dane widzieć przerażone koty, które prychają na wszystkich wokół, bywa, że atakują sędziów, chociaż i tak muszą być nauczone więcej, bo dają się wykąpać, wyczyścić uszy, bywa, że pozwolą sobie zajrzeć w kufę. Więc jak to w końcu jest z tymi kotami? Co zrobić aby nasz miniaturowy tygrysek pozwolił sobie na odrobinę ingerencji z naszej strony?
Najłatwiej jest z małym kociakiem, rasowego można zabrać do domu dopiero od 12 tygodnia, ale sam hodowca też powinien zatroszczyć się o dobrą socjalizację kociaków. Jak to rozpoznać? Wchodząc do hodowli w większości przypadków kocięta wręcz pchają się do człowieka zaraz przy wejściu, witają, obwąchują i zaglądają wszędzie gdzie się da. Oczywiście nie każda rasa jest na tyle odważna i trzeba mieć to na uwadze, jednak kiedy już usiądziemy powinno niepokoić nas kiedy kocięta dalej będą gdzieś schowane, a nawet na rękach hodowcy w dalszym ciągu będą się wyrywać i trząść ze strachu. Może się zdarzyć taki pojedynczy egzemplarz jednak nie cały miot! Najważniejszym właśnie zadaniem hodowcy to przyzwyczajenie kociąt do ludzi, już nie przesadzajmy aby było tak dokładnie jak w przypadku szczeniąt, żeby maluchy zabierać na miasto i dostarczać różnych bodźców.  Hodowcy zwykle też jako pierwsi obcinają pazurki, czyszczą uszy, przynajmniej 3x odwiedzają weterynarzy, uczą się życia w nieco większym zwykle gronie, czasami mają okazje poznać też inne gatunki zwierząt. 

Mamy już całkiem dobry początek reszta jednak pozostaje w naszych rękach. Oczywiście zaraz po przyjeździe z maluchem do domu nie powinniśmy być bardzo nachalni, ale już w kolejnych dniach warto powoli wprowadzać pewne przyzwyczajenia. Koty to rutyniarze, dbajmy o to aby kociak dostawał jedzenie o konkretnych porach, jeżeli będziemy się tego twardo trzymać unikniemy wiecznie modlącego się pod lodówką głodomora (kocięta mogą jeść bez ograniczeń). Jeżeli nie lubimy kiedy kociak siedzi wpatrzony w nasz talerz podczas naszego obiadu, a do tego bywa, że wpycha łapkę to po prostu nie pozwalajmy na to, wiem, że te słodkie oczka i do tego mruczenie powoduje, że serce nam mięknie, ale trzeba być często twardym i konsekwentnym. Pozwólmy kotu być kotem, nie róbmy z niego człowieka zgadzając się na wszystko, on nie wyciągnie wniosków ze swojego zachowania, nie będzie potrafił się potem nagle zmienić kiedy nam się odwidzi, bo zmienimy mieszkanie, zaczniemy mieszkać z kimś komu te przyzwyczajenia przeszkadzają. Przede wszystkim sam kot będzie czuł się pewniej wiedząc, że ma swoje granice. Kolejną sprawą jest higiena, tak, koty same potrafią się myć, ale to nie oznacza, że nie nadejdzie dzień w którym będą potrzebowały naszej pomocy. Niezależnie od tego czy będzie mieć długą czy krótką sierść i tak starajmy się od samego początku szczotkować naszego malucha, jeżeli stanie się to dla niego czymś normalnym to już w dorosłym życiu nie będzie chował się pod stół jak tylko wyciągniemy szczotkę. Wiem, że dla wielu osób kąpiel kota to jakaś abstrakcja, ale wierzcie mi bądź nie jednak może nadejść dzień kiedy się przyda, stres jest dla kota ogromnym wrogiem, im więcej nauczymy za kociaka tym bardziej oszczędzimy tego stresu już dorosłemu. 

Najbardziej przydatne są jednak sprawy związane czysto ze zdrowiem, od zawsze mam manie zaglądania w kufę kotu, dobrze kiedy nasz kociasty wie, że wolno nam tam ingerować i nie zrobimy mu przy tym krzywdy. Przynajmniej raz dziennie tam zaglądałam, wkładałam palce czy też czyściłam. Niestety wiele kocich chorób zaczyna się od dziąseł, dobrze więc móc bez stresu dla obu stron zajrzeć tam i w razie potrzeby zaingerować. Dotykamy kota też w różne partie jego ciała, "macajmy" łapy (dużo kotów nie lubi), ale podczas pobierania krwi przydaje się kiedy kot nam pozwala, dotykajmy brzuch, uszy (czyszcząc co jakiś czas!), kot musi nam oczywiście zaufać więc nie może to wyglądać tak, że łapiemy go na kolana i trzymamy na siłę, od małego podczas zabawy, spania czy też pieszczot starajmy się wszędzie wsadzić rączki. Czasami zabierzmy też kota na przejażdżkę autem, nie tylko do weterynarza raz w roku, niech zna odgłos silnika i wygodę transportera. 

Nie obawiajmy się odkurzacza, oczywiście nie trzeba nim machać przed kotem, ale nie wyganiajmy kociaka od razu jak tylko chcemy go uruchomić, pozwólmy gościom wygłaskać naszego pupila, nie chrońmy go przed całym światem, im więcej pozna za malucha tym będzie pewniejszy jako dorosły. Oczywiście jeżeli będzie ewidentny stres dawkujmy emocje, bywa, że strach jest związany z jakąś traumą w hodowli albo został podpatrzony od matki. 

Kot to nocne stworzenie, dużo właścicieli skarży się, że całą noc spać nie można było, bo albo coś zostało zrzucone, albo słoń podeptał po twarzy czy też coś okrutnie miauczało. W przypadku kociąt powiedziałabym, że taki ich urok i trzeba to zaakceptować, jednak z czasem powinniśmy mieć spokój, możemy jednak w nocy tylko ignorować te harce, ewentualnie zmęczyć kota przed naszym pójściem spać, ale to też nie daje 100% gwarancji sukcesu. Koty jednak bez problemu dostosowują się do naszego trybu życia. 

Czytałam jakiś czas temu wpis na forum o kocie rasy ragdoll, który zrobił ze swojego właściciela marionetkę, karmił o 3 w nocy śpiewając przy tym kotu, byłam w ogromnym szoku, ale jak się okazuje nie jest to wcale odosobniony przypadek. Także kocham koty, ale za to że są kotami, nie ludźmi. Nie ma przepisu na idealnie wychowanego kota, bo każdy jest inny. Warto jednak poświęcić trochę czasu na takie zabiegi, mi po 2 latach mieszkania z Haru przyszło nawadniać go strzykawką, czasami karmić na siłę, robić często badanie krwi, USG, echo serca, bywało, że chodził w różnych ubrankach które chroniły go przed drapaniem się, czyszczę mu zęby, podaję olej ze strzykawki, różne tabletki, wszystkie te zabiegi które mają na celu polepszenie jego zdrowia byłyby niemożliwe gdybym od małego nie uczyła go, że czasami muszę wcisnąć swoje łapska tam gdzie nie zawsze by chciał. Moi rodzice często się śmieją, że co to za kot który nie sprzeciwia się kiedy coś mu założę czy się da nakarmić łyżeczką, Haru się nie stresuje, grzecznie siedzi i czeka aż skończę, nie muszę się z nim siłować, a dzięki temu weterynarz stał się dla nas ostatecznością. Nie zabijamy w kocie indywidualisty, ale tworzymy z nim silniejszą wieź, a do tego kot nas obdarza zaufaniem.