tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

środa, 24 października 2018

Dlaczego nie chcesz mieć fretki?

Nie jest to kolejna notka pt."fretka jest tak trudnym zwierzęciem, nie poradzisz sobie", chodzi o to, że chce Wam opisać jak wygląda życie z takim zwierzęciem i dlaczego ma niewiele wspólnego z tym co znajdziecie w internecie. Jak zapewne wiecie jestem w posiadaniu aktualnie jednego takiego smroda, wcześniej miałam samca, aktualnie samicę, ale przez wspólne spacery z Moniką miałam okazję od malucha poznać jeszcze dwie. Powiedzmy, że miałam na wychowaniu prawie cztery fretki, z każdą mogłam obcować, obserwować różnice i podobieństwa, na końcu wyciągnęłam pewne wnioski o których chcę tutaj porozmawiać. 

Zdjęcie by Monia Krawczyk
Na fretkę zdecydowałam się, bo myślałam że będzie podobna do kota, czyli będzie dość kontaktowa z człowiekiem, ale wciąż dość samodzielna w porównaniu z psem. Sądziłam, że skoro w internecie znajduję tyle porównań do psów/kotów, a nawet małp to musi być to stworzenie niezwykle inteligentne. Zachwalano, że można je nauczyć chodzić do kuwety, że są bardzo zabawowe, mają mnóstwo energii, wszystko niszczą, a no i oczywiście brzydko śmierdzą. Nim kupiłam swoją pierwszą fretkę miałam okazję powąchać i  uznać, że jednak poradzę sobie z takim zapaszkiem. Jednak co do reszty bardzo się zdziwiłam... 

Zdjęcie by Monika Krawczyk
Od czego by tu zacząć? Pierwsze co mnie rozczarowało to sposób komunikowania się z człowiekiem, a raczej jego brak. Fretka jak ją przywozicie jako malucha z hodowli chce się bawić, gryzie po rękach i w tym czasie uczycie ją, żeby nie gryzła zbyt mocno, to tyle.... Niespecjalnie szukają kontaktu, pobawią się, pójdą za Tobą w celu pogryzienia stóp, ale zupełnie nie reagują na to co się do nich mówi. Tylko dwie fretki i to obie Moniki potrafiły patrzeć człowiekowi w oczy kiedy się do nich mówiło i to tylko czasem, i to dopiero jak dorosły. Tak to sobie możecie mówić co chcecie i tak nie popatrzy i nie zareaguje. Ba, możecie krzyczeć i często to też nie ma kompletnie żadnego znaczenia. Było to dla mnie zaskoczenie, bo do kotów jak mówię to albo mi odpowiadają, albo przynajmniej patrzą mi w oczy i udają, że słuchają. Moja Zocha lubiła się pakować na moje kolana, bo chciała, żebym się z nią bawiła, jak się z nią nie bawiłam to na mnie syczała... Oczywiście szybko nauczyła się, że tak ode mnie niczego nie wymusi. Do dzisiaj bardzo lubi przebywać na moich kolanach, ale w ogóle nie reaguje na moją mowę, nie reaguje także na moje gesty, nie sugeruje się kompletnie pokazywaniem czegokolwiek ręką czy też palcem, to też było dla mnie dziwne. Koty świetnie rozumieją mowę ciała, szybko wyłapią o co mi chodzi w zależności od tego jaką mam postawę, jak ruszam ręką czy nawet po sposobie chodzenia.  Może są właściciele fretek, którzy zauważyli coś innego, mi nie było dane, niestety...

Kolejna sprawa, kuweta... heh, jak sądzicie, że fretka będzie chodzić do kuwety to się grubo mylicie. Owszem, w klatce jest spora szansa, że to opanuje, ale tylko spróbujcie ją puszczać luzem, jeszcze na Wasze nieszczęście jak nie daliście kuwety do każdego pomieszczenia, nie ma szans! Może i trafi z 50% skutecznością, ale resztę znajdziecie na podłodze, dywanie, łóżku, fotelu, sofie... Podziwiam tych, którzy trzymają fretki cały czas bez klatki, nie wiem jak dajecie radę utrzymać dom w czystości, bo dla mnie to brzmi jak abstrakcja, zwłaszcza, że fretka co dwie godziny się załatwia, cały pakiet! I co ciekawe, fretka sobie nie typuje konkretnego miejsca, często jest tak, że załatwia się w danym miejscu gdzie akurat stoi, bo tak. Są takie przypadki, które chodzą po własnych odchodach, ryją w kuwecie, leżą w swoim moczu, co tylko wzmacnia oczywiście zapaszek. Krótko mówiąc, pies może nie jest mega czystym zwierzęciem, bo sam się nie wymyje, ale przy fretce to prawdziwy pedant. Osobiście codziennie sprzątam kuwetę, klatkę pryskam octem z wodą i przecieram jak widzę, że cokolwiek jest poza kuwetą, co dwa tygodnie piorę wszystkie szmaty i tak, "piorę" też moją Zochę, bo nie wyobrażam sobie ją wrzucić do czystej klatki gdzie ona sama z dużą dozą prawdopodobieństwa ryła sobie wcześniej w swoich odchodach. Znajdziecie dużo przeciwników takich praktyk, ale szczerze mówiąc jak byłam w domu gdzie były fretki zwykle było czuć dość nieprzyjemny smród, ja u siebie czy u Moniki tego nie zaobserwowałam. Nie jestem może maniaczką sprzątania, ale umówmy się, smród moczu jest straszny, ale freci bije wszystko na głowę. 


Inteligencja, to chyba coś co mnie najbardziej rozczarowało, zaszokowało i do dzisiaj nie rozumiem skąd właściciele fretek w ogóle wzięli pomysł, że to są bardzo inteligentne zwierzęta. Proszę o chociaż jeden dowód potwierdzający tę tezę! Bo albo się szczwane bestie maskują i kreują na głupole albo naprawdę brakuje im rozumku. Po pierwsze, fakt, że załatwiają się w miejscu gdzie stoją, nie mają żadnego kryterium swojego miejsca "tronowania", po prostu się im chce, więc trzeba się załatwić, jak wyżej wspomniałam. Po drugie, możecie im pokazywać jedzenie przed nosem czy cokolwiek innego, a one i tak nie widzą. Czasami nawet przystawię pod nos, a moja Zocha patrzy i nie rozumie o co chodzi. Jak pachnie intensywnie to już jest nieco łatwiej... Zjadanie gumowych rzeczy, mam szczęście, że moje akurat nie miały tego problemu, ale dwie nie moje już tak. Notoryczne rzucanie się na cokolwiek co jest zrobione z gumy, kable, zabawki psie, a nawet dysk zewnętrzny (pozdrawiam Drakulca!). Marian zje nawet kasztana, jeśli już mówimy o rzeczach niejadalnych... U kotów jest tak, że jeżeli zjada coś niejadalnego to zwykle jest to problem behawioralny. Bardzo wolno się uczą, żeby fretka zrozumiała, że czegoś jej nie wolno trzeba jej to pokazywać sto, a nawet więcej razy, ale i tak jest szansa, że zapomni. Niezbyt uczy się na swoich błędach, jeżeli raz sobie przypali wąsy przy ogniu za drugim razem też to zrobi, za fretkę trzeba myśleć potrójnie, bo nie wyciąga za specjalnie sama wniosków. W ogóle mnie jest bardzo trudno porozumiewać się z fretką, przez to, że nie zwraca zupełnie uwagi na moje dłonie/gesty niezbyt mogę z nią wchodzić w jakiekolwiek interakcje. Głównie możemy się bawić czy iść na spacer, ale w trakcie spaceru Zocha tylko za mną idzie, nie możemy robić czegoś co mogłoby urozmaicić wspólnie spędzany czas, nie, kopanie w kretowisku to jedynie umilacz czasu dla smroda. Może jestem ograniczona, ale naprawdę nie wiem jak możemy coś robić razem, żeby wejść w aktywną interakcję. Nie potrafią polować, nawet jeżeli jakiś instynkt niektóre osobniki mają to średnio im idzie uśmiercanie ofiary, Marian, który złapał żabę próbował ją konsumować na żywca... Jednak powiecie mi, że wiele psów nie ma już instynktu łowieckiego, ok, więc tutaj możemy przymknąć oko. Nieuzasadnione i bezsensowne gryzienie, w ogóle nie potrafię tego pojąć. Fretka nie ma żadnych sygnałów ostrzegawczych, tzn. ma, ale nie korzysta. Po prostu gryzie w danej chwili tak samo jak się załatwia, bo chce i tyle. Moja Zucha rzuca się na wszystko co żyje, poza mną i Moniką to nikt nie przejdzie niepogryziony. Nie oszczędza nawet moich kotów, nie boi się też koni czy czegokolwiek większego od niej. Zupełnie tego nie rozumiem, po co to robi? Jaki to ma sens? Sama się rzuca, sama dąży do tego, żeby ugryźć swoją potencjalną ofiarę, nawet jeżeli ona nie jest zainteresowana nią. Nie wszystkie fretki są takie gryzące, ale jest spora szansa, że na taką możecie trafić. Dodam, że jak ten mój śmierdziel był mały to bawił się z szczeniakiem i ogólnie żaden zwierzak nigdy jej nic nie zrobił, podobnie jak człowiek, a mimo to i tak wbije ząbki do każdego żywego organizmu. To że fretka potrafi otworzyć szafkę przez intensywne kopanie czy kraść różne rzeczy i chować to nie jest coś związanego z inteligencją, serio... 

Jeśli chodzi o ich zapędy niszczycielskie to tak, posiadają takie. Fretkę zdecydowanie trzeba fizycznie zmęczyć, jak to zrobicie to już Wasza sprawa. Ja chodzę na spacery, moja Zocha potrafi przejść 20km w jeden dzień, tak wykorzystuję jej energię. Nie jest jednak niezniszczalna, jak się solidnie przejdzie i do tego jeszcze popływa tak śpi przez 3/4 doby i się nie rusza. Jeśli będziecie fretkę tylko trzymać w klatce i puszczać w domu na jedną godzinę dziennie to z pewnością poniesiecie straty, bo ona z nudów zacznie grzebać, kopać, kraść i chować rzeczy, które znajdzie. Ja znalazłam właśnie spacery, które sprawdzają się idealnie. Poza tym mój śmierdziel lubi się bawić, ale sama zabawa nie jest w stanie ją wykończyć na tyle, aby nie szukała innych zajęć. Te zwierzęta nie będą się stosować do zakazów i nakazów, które możecie dość nałożyć na koty czy psy. Możecie im zabraniać, odganiać od kopania w kwiatkach i tak będą to robić, wystarczy, że wyjdziecie z pokoju i zaraz zapomną, że zwróciliście im uwagę. 

Ok, to czemu mimo tych wszystkich wad zdecydowałam się na drugą fretkę? Dobre pytanie, często zadaję je sobie. Czasami chyba widzę, że właśnie ta ich prostota, niewielki rozumek i zupełnie nieogarnianie życia potrafi odstresować. Kiedy idę z Zochą na spacer wiem, że nie muszę mieć dobrego humoru, że nie muszę go udawać, bo ona się przestraszy, że coś warknę, ją to zupełnie nie obchodzi. Czasami robią tak głupie rzeczy, że można paść ze śmiechu, bo nikt poza fretką by na to nie wpadł. Ta waleczność mojej Zosieńki czasami naprawdę mnie denerwuje, ale innym razem leżę na trawie i nie mogę się pozbierać, bo wyszarpała rękę jakiegoś człowieka, który nie słuchał moich ostrzeżeń, a ja obserwuję jak wisi mu na dłoni. Jest dobrym ochroniarzem, bo odgoni nawet największego psa. Czasami w życiu nie można wszystkiego brać na serio i chyba żadne inne zwierze nie pokaże tego tak dobrze jak właśnie taki śmierdziel....

Ps. Wszyscy fani fretek, podejdzie do tekstu z dystansem! Nie miałam na celu obrażanie nikogo! 

zdjęcie by Monika Krawczyk