tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

środa, 16 grudnia 2015

Kot w wielkim mieście

Ostatnio dość nieprzyjemne wydarzenie natchnęło mnie do napisania notki o tym, dlaczego nie chodzę z kotem po mieście. Na blogu można znaleźć całą masę zdjęć Haru spacerującego po lesie, polanie czy w okolicach mojego domu, bywało, że dostawałam pytania gdzie z nim wychodzę i czy wędrujemy po mieście. Nie chodzi wcale o to, że koty to "tchórze" i są mocno terytorialne, bo i one jak każde inne stworzenie ma potrzebę wyjścia, a nie siedzenia cały czas w czterech ścianach. Kot również potrzebuje zewnętrznych bodźców, pragnie poobserwować faunę, poskubać trawki, czy rozłożyć się gdzieś i nagrzewać w słonku. 

Przyznam się bez bicia, że nigdy nie wzięłam mojego rudzielca do miasta na spacer, nigdy nie zdecydowałabym się na to. Możliwe, że gdybym miała wózek przeznaczony dla zwierząt bądź gdyby był mniejszy to zapakowałabym go do plecaka przeznaczonego również do transportu kotów czy mniejszych psów. Fakt jednak, że musiałabym zacząć od malucha, teraz kiedy ma już ponad 5 lat nie chciałabym mu zapewnić takich atrakcji. Dlaczego? Głównym powodem są psy, a raczej ich bezmyślni właściciele. Niby jest ustawa o tym, że pies nad którym nie mamy kontroli nie może biegać samopas, ale kto to respektuje? Nie wspomnę już o psach które opuszczają swe domy w celach poznawczych albo zwyczajnie są bezdomne. Wszyscy psiarze nie miejcie mi za złe, że o tym piszę, ale sami pewnie też macie problem z psami które rzucają się bez powodu albo z właścicielami którzy pozwalają bez pytania "zapoznać" się pieskom. Mało co podnosi człowiekowi tak poziom adrenaliny na spacerze jak zbliżający się w naszym kierunku nieznany pies podczas gdy my sami mamy na smyczy naszego ukochanego domownika. Naprawdę nie rozumiem dlaczego tak wiele ludzi decyduje się na psy jeżeli nie potrafią nauczyć ich chociażby przychodzenia na pierwsze zawołanie. Jeżeli jednak wie się, że pies ignoruje to nie może latać chociażby w kagańcu? Świat byłby naprawdę piękniejszy gdyby ludzie autentycznie byli odpowiedzialni za własne zwierzęta. Mój Haru ma naprawdę silny instynkt łowiecki, ale to wcale nie oznacza, że pozwalam mu na bezmyślne zabijanie. 

Jeżeli jednak mieszkasz w mieście i chcesz wychodzić z kotem to co można zrobić? Po pierwsze to chyba każdy zna obszar w którym mieszka i mniej więcej potrafi się zorientować jakie psy tam chodzą na spacer, o jakich zwykle porach. Na pewno polecam szelki, a nie obroże, o wiele łatwiej można wtedy kota w razie potrzeby podciągnąć do góry, na obroży jest to raczej niemożliwe. Spanikowany kot może chcieć się nam wyrywać i dość dotkliwie podrapać, dobrze by było mieć przy sobie jakiś transporter aby go schować. Warto wyposażyć się w gaz pieprzowy, byłam już świadkiem, że naprawdę potrafi się przydać, można więcej o jego wyborze przeczytać tutaj. Jeżeli posiada się auto to sprawa jest o tyle łatwa, że można pojechać do lasu, nad wodę czy jakaś polanę i tam w nieco bezpieczniejszych warunkach przejść się. Wiadomo, że i w takich miejscach są psy, ale wydaje mi się, że rzadziej można je spotkać w takich ilościach. Miasto to jednak dobre miejsce do socjalizacji, zwłaszcza jeżeli mamy w planach jeździć z kotem na wystawy. Są przyjazne miejsca zwierzętom jak chociażby kawiarnie w których łatwo można zwrócić właścicielowi uwagę w razie gdyby jakiś pies niebezpiecznie się zbliżał. Teraz dużo tych nowszych osiedli jest zamykanych, tam również jeżeli zna się sąsiadów można czuć się bezpieczniej. 


Kiedy byłam w Szwecji nie widziałam nigdzie latającego samopas psa, wszystkie kulturalnie chodziły na smyczy, dzięki czemu moja ciotka również bez obaw może wychodzić ze swoim kotem. Nie jestem przeciwnikiem puszczania psów, ale pod warunkiem, że nie jest on groźny dla otoczenia i nie mówię tutaj tylko o ludziach.
Jak w moim życiu pojawi się kolejny kot to będę próbowała mu pokazać zdecydowanie więcej, jednak obawa przed całą masą nieodpowiedzialnych właścicieli zostanie. Nie popieram też puszczania kotów samopas, jednak one są nieco mniej niebezpieczne, bardziej szkodzą dzikim zwierzętom niż tym domowym. Roznoszą też różne choroby jeżeli ich właściciele mają w nosie również weterynarza. Trzeba odpowiadać za to co się oswoiło. Każdy byłby zbulwersowany gdyby do ich własnego dziecka podbiegło jakieś obce i nagle zaczęło dotkliwie bić. Dlaczego więc nie ma się tej wyobraźni względem zwierząt? Najczęściej czekamy aż coś się stanie, a niektórzy nawet po wielu atakach na własne zwierze które bywa prowodyrem i tak niczego się nie uczą. Może kiedyś doczekamy się licencji na posiadanie zwierząt.