Dnia 21 lipca
pożegnałam swoją pierwszą fretkę... Zginęła w wyniku tragicznego
wydarzenia, a właściwie przez fakt, że zabrakło mi wyobraźni, nie
dopilnowałam pewnych rzeczy. Mieszkał u mnie nieco ponad rok, ale wniósł
do mojego życia naprawdę dużo!
Kuma (Axel Argentovivo*PL) domowo zwany też Marudą, Kumulcem, Biskupem, Śpiebylegdzie, Pan Sadelko, Gad, Pasożyt, Pulpet, Srulec, Wredny
Szczur, Debeściak, Zombie, Meksykańska Gosposia, Śmierdziel, Luzujem
Siem, Husky, Jaszczurka, Przykurcz, Pudzian, Edward, Budda, Mistrz Joda, Wróżka, Prima Baleron, Model, Wonsz, Hamulec... A jego życiowe motto -
miej wy*ebane, a będzie ci dane. Generalnie głównie będę go pamiętać
takiego:
To jak się on u mnie znalazł i dlaczego zdecydowałam się na fretkę można przeczytać tutaj.
Właściwie sądziłam, że Kuma będzie moją pierwszą i ostatnią fretką. Nie
spodziewałam się jednak, że już po roku będę musiała go pożegnać.
Trzeba przyznać, że jego obecność bardzo zmieniła całe moje życie.
Przede wszystkim zaczęłam regularnie chodzić na spacery, praktycznie
codziennie mogliśmy pokonać trasę nawet 11 km! Wydawałoby się, że po
takim spacerku Kumulec padnie, ale on jeszcze miał w sobie na tyle
energii, aby ocierać się o moje spodnie, albo o swojego przyjaciela Drakulca.
To dzięki niemu tak naprawdę zobaczyłam co to znaczy socjalizacja
zwierzaka, mogłam go zabrać wszędzie, a na nim nie robiło to żadnego
wrażenia. Niezależnie od sytuacji zawsze niuchał czy nie mam przypadkiem
gdzieś żarła. Wspominałam też kiedyś, że przez niego poznałam
najprawdziwszego ludzkiego przyjaciela, bo gdybym jednak nie zdecydowała
się na fretkę to ta znajomość nie miałaby możliwości się rozwinąć.
Zmieniłam więc bardzo tryb mojego życia... Jego pojawienie się było dla
mnie wręcz rodzajem terapii i przyniosło mi wiele radości, a także wiele
mi uświadomiło.
Jeżeli
chodzi o samego Kumę to nie należał on do bystrzaków, w przeciwieństwie
do swojego kumpla zdecydowanie wolniej pojmował pewne rzeczy, ale za to
był niezwykle zaradny! Potrafił sam się odplątać ze smyczy, uwić sobie
gniazdko, aby móc wygodnie zasnąć, a jakim wytrawnym budowniczym był!
Mimo iż był znacznie grubszy od Draka to jednak miał zdecydowanie
więcej energii, wystarczyło go wypuścić z klatki, a już miał swoje ataki padaki.
Zawsze niewzruszony i zdeterminowany, aby osiągnąć swój cel, ale przede
wszystkim pokazywał, że najważniejsze to się nie przejmować i cieszyć
się tym co jest. Może
na swój sposób brzmi to śmiesznie, bo był tylko fretką, ale nie znam
nikogo kto potrafił tak chwytać dzień jak on.
Zawsze bawiło mnie to gdy wsiadałam do auta, a on na moich kolanach próbował wyglądać zza szyby i wydawałoby się, że myśli "Co mnie dzisiaj czeka? Jaka nowa przygoda?". Wiele razy naprawdę konkretnie mnie zdenerwował, bo albo nie potrafił ominąć słupa podczas spaceru, albo znowu kopał w moich spodniach czy też legowisku, albo uznał, że on sobie uruchomi wsteczny, bo jednak nie odpowiada mu pójście do przodu. Ile razy zakosił skarpetki mojego ojca, a potem uznał, że najwyższa pora na ugryzienie go w stopę. Generalnie Kumulec nienawidził mężczyzn, dosłownie wszystkich gryzł! Nie mam pojęcia ile w tym wszystkim było męskiej histerii, a na ile on faktycznie gryzł mocno, ale zgadzał się na dotykanie tylko i wyłącznie przez płeć przeciwną.
Zawsze bawiło mnie to gdy wsiadałam do auta, a on na moich kolanach próbował wyglądać zza szyby i wydawałoby się, że myśli "Co mnie dzisiaj czeka? Jaka nowa przygoda?". Wiele razy naprawdę konkretnie mnie zdenerwował, bo albo nie potrafił ominąć słupa podczas spaceru, albo znowu kopał w moich spodniach czy też legowisku, albo uznał, że on sobie uruchomi wsteczny, bo jednak nie odpowiada mu pójście do przodu. Ile razy zakosił skarpetki mojego ojca, a potem uznał, że najwyższa pora na ugryzienie go w stopę. Generalnie Kumulec nienawidził mężczyzn, dosłownie wszystkich gryzł! Nie mam pojęcia ile w tym wszystkim było męskiej histerii, a na ile on faktycznie gryzł mocno, ale zgadzał się na dotykanie tylko i wyłącznie przez płeć przeciwną.
Często śmiałyśmy się, że Kumulec wygląda jakby chciał powiedzieć:
Był
swego rodzaju buntownikiem! Kiedy wiedział, że coś przeskrobał, ale nie
chciał się do tego przyznać potrafił poczekać parę minut i na mnie
syknąć! Myślał, że jak odczeka to ja na pewno się nie połapię, a on
postawi na swoim. Przeszedł w swoim życiu więcej kilometrów niż niejeden
pies w jego wieku, zobaczył naprawdę dużo, jeździł regularnie autem, a
nawet pływał! Miał w zasadzie dwa domy, swoją willę Kumulca i M1
Drakulca. Co ciekawe, znał powrotne drogi do jednego i drugiego domku.
Często też miewali "kłótnie małżeńskie", wtedy to spali oddzielnie, bo
normalnie zawsze Kuma praktykował wcieranie się w swego wybranka!
Bawiło
mnie to, że chociaż Drac był mu najbliższy to potrafił zabrać mu
jedzenie i "zaklepać" je sobie w kuwecie, bo wiedział, że jego
przyjaciel nie je z kuwety. Nie wspominając o walce, podczas której Kuma
wypijał pierwszy wodę w poidle z myślą "wypiję, abyś uschnął gadzie",
poza tym świetnie się dogadywali. Muszę przecież jeszcze wspomnieć, że
stali się słynnymi nowotarskimi szczurami! Ludzie już ich rozpoznawali, a
nawet opowiadali między sobą o tym jakie to dwa szczury po Nowym Targu
chodzą. Poza szczurami często byli też nazywani frytkami, pieskami,
myszami, surykatkami, wydrami a czasami nawet królikami... Często byli
główną atrakcją różnych festynów, koncertów czy w ogóle masowych
spotkań. Siedzieli wtedy w naszych kapturach, Drakulec najczęściej szedł
smacznie spać, a Kuma z ciekawością wyglądał i obserwował ludzi i
ewentualne żarełko.
Myślę, że cokolwiek bym nie napisała to Kumulca trzeba było poznać na żywo, aby zrozumieć to wszystko co chciałam tu przekazać. W dużej mierze był moim przeciwieństwem i to dzięki temu mogłam zrozumieć pewne rzeczy. Wiele razy przez ten rok byłam rozczarowana legendarną inteligencją fretek, ale chyba właśnie dlatego życie z nim było bardzo kolorowe. Musiałam nauczyć się innych metod dotarcia do niego, ale generalnie jestem mu bardzo wdzięczna! Jest mi szalenie przykro, że nasza przygoda skończyła się raptem po roku i dwóch dniach. Myślę jednak, że to nie jest mój koniec jeśli chodzi o koegzystowanie z fretkami. Przepraszam Cię Kuma, że tak zawiodłam jako właściciel, a jednocześnie dziękuję za wszystko co mi dałeś!