tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

piątek, 2 września 2016

Kot w worku - lipcowe wydanie

O kocie w worku już dawno zrobiło się dość głośno, spora część kociarzy zaczęła kupować ten box i chwalić się różnościami jakie można tam znaleźć. W lipcu postanowiłam, że tym razem i ja wypróbuję! Początkowo byłam dość sceptycznie nastawiona, kwota może nie jest wielka, ale czy znajdę w środku coś z czego autentycznie będzie można skorzystać? Najbardziej martwiła mnie kwestia smacznego dodatku do paczki, uwzględniłam w opisie zamówienia, że mam alergika na kurczaka i jeżeli jest tylko taka możliwość to proszę o wariant bez. Poza tym szarpnęłam się na dodatkowy kocyk w stylu marynarskim, w końcu cały box miał być o takiej tematyce. 

Zaraz po otrzymaniu paczki przyniosłam ją do domu i pokazałam Haru, byliśmy oboje bardzo podekscytowani tym co znajdziemy w środku! Rudzielec już wyczuwał zapach kocimiętki, a ja próbowałam otworzyć paczkę tak, aby uratować przed zaślinieniem zabawkę i całą resztę akcesoriów.

Pierwszą i najważniejszą rzeczą jaką dopatrzył Haru była oczywiście aromatyczna rybka firmy Comfy. Zrobiła na nim największe wrażenie i przez nią miałam problem ułożyć jakkolwiek mojego modela do zdjęć! Bardzo się starałam wszystko ładnie poukładać, ale nim dotarłam do aparatu rybka Dory była już w paszczy swojego dręczyciela. 

Kolejnym odkryciem była zabawka - meduza. Przyszyta do nitki miała za zadanie podskakiwać i kręcić swoimi ramionami (parzydełkami) we wszystkie strony, niestety, ale Haru nie należy do wielbicieli tego typu zabawek. Widzę jednak, że kiedy nabiera ochotę na gonitwy to meduza Janusz też może się przydać i nawet chętnie próbuje kilka razy ją złapać. 

I teraz coś co było akurat dla nas kompletnym niewypałem. Już nawet nie chodzi o to, że BARF'ujemy, ale w składzie można znaleźć kurczaka! Teoretycznie jest to rybna pasta firmy Vitakraft, ale w składzie ukrywa się główny alergen. Niestety, ale trzeba było kogoś innego tym poczęstować. 

Tratwa ratunkowa od Cardboart Misspaper, a dokładnie koci drapak zrobiony z kartonu. Niestety u mnie robi raczej za miejsce do siedzenia niż do drapania, gdyby Haru był nieco mniejszy może i próbowałby to drapać, ale tak to on niekoniecznie wie co ma z tym zrobić. Drapaczek będzie musiał poczekać aż pojawi się era jakiegoś małego kota. 

 
























Pojawiło się też coś dla właściciela! Drewniany naszyjnik Angeliki z Manemis i dwa komplety tatuaży dla prawdziwych Wilków Morskich, autorkami grafik są utalentowane Emily's Moose - Karolina Kubikowska oraz Maria Dek. Jeszcze nie wykorzystałam ani naszyjnika, ani tatuaży, ale trzeba przyznać, że pomysł zwłaszcza z tym drugim mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się, że akurat tatuaże się pojawią, dobry pomysł na lato, bo to idealny okres na odsłanianie ramion. Na razie obie rzeczy będą czekać na jakiś specjalny dzień, może wystawa kotów będzie do tego dobra? 


Pomysł naprawdę fajny! Ta odrobina ekscytacji była dla mnie całkiem przyjemną sprawą, czekałam jak na gwiazdkowy prezent :) Podoba mi się fakt, że promują małe firmy, które własnoręcznie robią naprawdę unikatowe rzeczy! Może to brzmi nieco snobistycznie, ale lubię mieć jedyne w swoim rodzaju akcesoria dla mojego rudzielca. Poza tym trzeba wspierać nasze małe przedsiębiorstwa, zawsze ceniłam w ludziach pasję, a skoro znajdą się tacy co chcą na niej zarobić to dlaczego nie? Głównie za to ode mnie duży plus dla Kota W Worku!