tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

wtorek, 16 stycznia 2018

Zbrodnie na tle mięsa


Kłamałabym twierdząc, że dieta mojego kota to tylko i wyłącznie BARF, a nawet dokładniej mówiąc Franken Prey. Wspomagam się wieloma przekąskami, a nawet na jakieś specyficzne sytuacje zawsze mam przygotowane puszki. Jedyne czego nie posiadam i to nie podlega jakiejkolwiek negocjacji to sucha karma. Resztę smakołyków w postaci suszonych, liofilizowanych, a nawet zalewanych w sosie pyszności można z pewnością znaleźć na mojej półce. Wiem, że jest całkiem sporo ortodoksyjnych BARF'erów, którzy poza surowizną i ewentualnie suszonym mięsem przez siebie nie uznają nic! Ja jednak jestem nieco bardziej skłonna do małych grzeszków. Zawsze mam puszki Catz Finefood u siebie, bo w razie jakbym nie rozmroziła, mieszanka była niedobra z jakichś powodów, kot zacząłby wymiotować i odmówiłby surowizny, to mam puchy. Po przyjeździe od weterynarza dostaje ode mnie albo puszki z tuńczykiem, albo Animonde Carny rybną bądź, którąś z egzotycznych smaków typu kangur czy struś (nie mam takich gatunków mięs na surowo). Za czesanie, sztuczki, mycie zębów, czy inne mniej bądź bardziej przyjemne rzeczy dostaje już naprawdę rozmaite rzeczy. Ostatnio pokochałam wraz z kotem przysmaki Meatlove, jakiś czas temu pisałam o koninie z tej firmy, można to przeczytać tutaj. Dzisiaj postaram się opisać ich suszony przysmak z jelenia, który również bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.













Przysmaki Meatlove z serii STEAKHOUSE, a dokładnie przysmaki suszone powietrzem. Skład to 100% mięsa z jelenia, zapach jest bardzo delikatny i nieśmierdzący. Najbardziej zszokowały mnie malutkie kawałeczki i do tego dość twarde. Moja pierwsza myśl - "no super, już widzę jak będzie mi to jadł". Po otwarciu okazało się, że mój kot, który nie lubi surowego jelenia po prostu pokochał te przysmaki. Nie tylko otwierał kufę jak to zwykle, żebym mu po prostu wrzuciła. Upominał się! Jakby ten jeleń nagle stał się tuńczykiem, a przez to, że kawałeczki są malutkie mogłam mu dać o wiele więcej razy niż zwykle. Co widać po pierwszym zdjęciu nawet w trakcie sesji Haru próbował mi podkraść parę kawałków, zwykle nie ma takiego niepohamowanego apetytu. I moja fretka Zocha przyznała, że są to przysmaki idealne, nawet na jej mikroskopijną kufę. Cena to 20,99zł za 100g u dystrybutora. Czy to dużo? Według mnie nie jest to najniższa kwota, ale też nie jakaś przerażająca. Mimo iż jest to tylko 100g to przysmaków jest naprawdę dużo i przynajmniej dla mojego rudzielca starczą spokojnie na jakiś czas. Koty, które nigdy nie były uczone gryzienia czegoś twardszego może być to problem, ale z drugiej strony kawałki są tak małe, że przy odrobinie chęci wystarczy jeden gryz i można połykać. 









Kolejne przysmaki są firmy MILORD, ja wybrałam suszone filety z łososia. Podpatrzyłam je u naszego znajomego Damona, który akurat smakował różne typy gryzaków tej firmy. Normalnie nie interesują mnie takie duże kawałki skierowane typowo dla psów, wiem, że mój kot nie poradzi sobie z gryzieniem ich. Jednak łosoś jest bardzo miękki i niezwykle aromatyczny. Dostałam kawałek na spróbowanie, rudzielec zaakceptował. Postanowiłam zamówić opakowanie 200g i mieć w ramach urozmaicenia od tuńczyka. Producent zapewnia, że przysmaki te są niezwykle bogate w kwasy omega 3, faktycznie, kawałki są bardzo oleiste i niezwykle śmierdzące. Fajnie jednak dzieli się w palcach większe kawałki, a skórę, która jest nieco twardsza można dać do gryzienia, bądź pociąć. U dystrybutora zapłacimy 22,49zł za 200g. Uważam, że to jak najbardziej uczciwa cena i adekwatna do jakości i smakowitości. W przyszłości chętnie spróbuję innych przysmaków tej firmy, o ile będę wiedziała, że nie są twarde jak kamień. 

Na pewno będę testowała więcej przysmaków z serii Meatlove, zwłaszcza inne smaki w postaci kiełbasek, bo po prostu są rewelacyjne (chociaż drogie). Często też kupuję całe suszone rybki, ale ogólnie ryby są bogate w fosfor, a przy problemach nerkowych Haru muszę bardzo uważać. W ogóle muszę uważać z przysmakami, jednak co to za życie bez odrobiny rozkoszy? Każdy oczekuje jakiegoś wynagrodzenia, dobre słowo i głaskanie to czasami za mało w porównaniu z krzywda jaka była wizyta u weterynarza. Kiedy kota nagradza się za wiele zachowań potem o wiele łatwiej się z nim dogadać, moi znajomi i rodzice zawsze są pod wrażeniem jakim "fajtłapą" jest mój kot, bo na wszystko sobie pozwala. Jednak on wie, że zostanie po prostu odpowiednio wynagrodzony i cierpliwość popłaca!