tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

poniedziałek, 30 stycznia 2017

HCM - temat bumerang

Ostatnio miałam pewną nieprzyjemność gdzie podważona została choroba Haru, a dokładniej mówiąc myślę o HCM. Właściwie zapomniałam, że środowisko hodowców jest na tyle nieufne i podejrzliwe, że ciężko komuś uwierzyć na słowo. Postanowiłam więc wrzucić i tutaj skany echa serca wykonane przez dr. Niziołka. Zdaję sobie sprawę, że w Polsce wciąż jest jednym z największych autorytetów w tej dziedzicznie, dlatego mam nadzieję, że nie będę musiała się już więcej tłumaczyć, bo wszystko jest teraz czarno na białym. Pierwsze echo i konkretna diagnoza i ostatnie, które mówi o tym, że niewiele się zmieniło. Ludzie, a może nawet hodowcy dziwią się, że mój Haru jeszcze żyje, bo jakim cudem mając kardiomiopatię można żyć już 2 lata, a pewnie będą kolejne? Mało osób bierze pod uwagę, że im później wada serca wychodzi tym daje większe szanse na dłuższe i lepsze życie. Gdyby ta wada wyszła jak miał rok czy dwa to faktycznie, nikłe szanse aby dożył swoich piątych urodzin. Mowa jednak o kocie u którego cały problem wyszedł stosunkowo niedawno, a do tego było to badanie kontrolne. Nie udałam się na echo, bo mój kot już mdlał, miał duszności, ale wcześniej, nim zaszły większe zmiany. W dzisiejszych czasach ludzie z nowotworem mogą żyć po 10 lat to czemu tak dziwi żyjący kot z HCM? Wspomniałabym oczywiście o diecie, bo jest ona kluczowa, ale to temat na inny dzień... Oczywiście chciałabym sprostować wszystkie możliwe przypuszczenia, najbliższa rodzina Haru z tego co się orientuję jest zdrowa, jego rodzice mają badania serca i cieszą się dobrym zdrowiem. Nie ma reguły, rodzeństwo i rodzice mojego rudzielca zdrowi, a do tego N/N, a na niego akurat trafiło, po prostu pech... Jednak wśród MCO coraz częstszy.



Dzisiaj jednak chciałam napisać z powodu Pani Joanny, jej rodziny i Cezara. Spotkał ich dość przykry los i oczywiście tematem tego będzie nic innego jak kardiomiopatia przerostowa. Nie będę podawała dokładnych danych hodowli z której pochodzi kocur, bo zwyczajnie uważam, że do tego jest upoważniona co najwyżej właścicielka. Cezar był młodym kotem rasy maine coon, niespełna 3 lata na koncie i jak to często bywa w tej rasie - śmierć z dnia na dzień. Co było przyczyną? Jak się okazało HCM, miesiąc wcześniej na to samo odeszła jego matka, przypadek? Nim jednak odszedł miał sporo problemów zdrowotnych, prawdopodobnie dręczyła go tarczyca, jakieś historie z alergią, a nawet zapalenie pęcherza. Był niewielki, a do tego dość chudy i bardzo przerażony widokiem gości, ale miał jednak prawdziwy charakter MCO. Rozkochał w sobie swoją rodzinę, reszta jego rodzeństwa za to sprzedana prawdopodobnie na parkingu (tak, mowa o legalnej hodowli). I dziwią mi się hodowcy, że głośno narzekam na to co się dzieje, niby wszędzie się mówi o HCM, a jednak wciąż tych kotów się nie bada. Czemu się nie bada? Bo hodowcy tego nie robią, wciskają kit pt. "wie pani, rodzice są N/N po przodkach, nie potrzeba innych badań, są zdrowe".  I co z tego, że na wielu stronach, forach, blogach, a nawet na fb mówi się o kardiomiopatii skoro nawet hodowcy nie wiedzą, albo nie chcą wiedzieć jak się powinno ją diagnozować. Oczywiście, niesprawiedliwym by było wrzucanie wszystkich do jednego worka, przykro mi, że jednak tak niewielka garstka dba o to serce. Przesiaduję na grupach gdzie mogę porozmawiać z hodowcami, ale i tam gdzie są zwykli kociarze, naprawdę często widzę, że masa MCO umiera z "niewyjaśnionych" przyczyn. Sama nie wiem, czy wciąż za mało się mówi o tej typowej dla rasy chorobie? Tak jak Pani Joanna powiedziała, może nieco brzmi to dramatycznie, ale właściciele maine coon'ów nie mogą spać spokojnie, bo nawet po przebadanych rodzicach, gdzie gen testy też nie wskazują problemów wciąż może coś pójść nie tak. Dlatego tak ważne jest pytanie hodowcy o echo serca, które zostało wykonane u kardiologa, a poza tym w momencie kiedy nasz kot skończy 1,5 roku należy udać się z nim na kontrolę, potem przynajmniej raz na 2 lata sprawdzić co z tym serduchem. Nikt nie zagwarantuje zdrowia serca, ale tylko prawdziwi pasjonaci zrobią co mogą, aby ich kocięta były po świetnie przebadanych rodzicach. Nawet jeżeli coś pójdzie nie tak to chociaż z czystym sumieniem hodowca może podejść do sprawy, bo zrobił wszystko co w jego mocy.

Wiem, że przeciętny Polak nie jest zbyt majętnym człowiekiem, czasy mamy jakie mamy i sami do lekarzy nie chodzimy, ale jedno jest pewne - na zdrowiu nie warto oszczędzać! Zawsze będę powtarzała, lepiej mieć mniej zwierzaków, a zapewnić im to co najlepsze niż mieć dużo, a nie dawać sobie rady. Echo serca waha się cenowo od 120-200zł, wiem, że to niemało, ale jaka jest rozpacz gdy nasz pupil umiera na naszych rękach w przeciągu kilkunastu minut? Jeżeli nie zaczniemy wymagać, będziemy szukać wszędzie oszczędności to hodowcy sprzedający na parkingach za 1 tys zł wciąż będą istnieć, nie będą badać. Bo kot po badanych rodzicach, z prawdziwej hodowli nie kosztuje 1 tys zł. Wielu hodowców przytacza przykład kupowania pralki, nim wydamy większą sumę pieniędzy to sprawdzamy dokładnie sprzęt, a jak jest z kupnem kota? Dlaczego nie sprawdzamy hodowców? Dlaczego pozwalamy na to, że istnieją zwykli handlarze i na to, że zamykają się prawdziwi hodowcy? Tematy ostatnio dość przykre, ale przeraża mnie to ile osób pisze do mnie w sprawie zdrowia swoich kotów, szczególnie MCO... 

Dziękuję Pani Joannie za możliwość przedstawienia Cezara jako przykładu, mam nadzieję, że po przeczytaniu tej notki chociaż jedna osoba głębiej zastanowi się nad wyborem hodowli i zgłębi temat dość trudny jakim jest HCM. 


Dla osób niewtajemniczonych w tematykę HCM chciałabym zaprosić tutaj.