tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

wtorek, 12 lipca 2016

Kontrolne badania

Co pół roku z Haru robimy obszerne badania krwi i echo serca. W czerwcu zrobiłam badania krwi, czyli profil podstawowy, nerkowy i wątrobowy. Jeśli chodzi o nerki to niestety kreatynina podskoczyła do góry... z reszty jestem zdecydowanie zadowolona! Nie mam pojęcia dlaczego krea się podniosła, czy to wynik tej narkozy zimą? Czy jednak choroba idzie do przodu? Tak czy inaczej, cały jonogram wyszedł elegancko, a co za tym idzie mogę być zadowolona z diety. Haru wciąż fosfor trzyma blisko dolnej granicy, białko, potas, sód, wapń, chlorki, magnez, itp. wszystko jest również w jak najlepszym porządku. Od razu zaznaczę, że korzystam z usług laboratorium! Takie wyniki są zdecydowanie bardziej rzetelne, trzeba poczekać zwykle jeden dzień, a do tego zapłacić troszeczkę więcej, ale warto. 

Dzisiaj za to wróciliśmy z badań kardiologicznych! Echo serca wykonał dr. Niziołek, który raz w roku pojawia się w Krakowie. Jeśli chodzi o serce Haru od roku nie ma żadnych zmian, cieszy mnie to niezmiernie! Bo skoro taki autorytet wśród kardiologów twierdzi, że jest dobrze to na pewno tak jest! Jeżeli dba się o jeden zagrożony organ to automatycznie korzystają na tym inne, stąd prawdopodobnie HCM stoi w miejscu. Dla mnie jednak poza tym, że choroba jest jakby w fazie remisji ogromnym plusem jest fakt, że niepotrzebne są jakiekolwiek leki. Im mniej chemii w jego diecie tym lepiej dla nerek! Poza tym rudzielec dzielnie zniósł całe badanie, to naprawdę bezproblemowy kot! Można mu zrobić dosłownie wszystko, szkoda, że tak wielu weterynarzy mi nie wierzy. Często myślę o tym co bym zrobiła gdyby Haru był nieobsługiwalny? Nie mogłabym mu codziennie podawać wody ze strzykawki, karmić w kryzysowych sytuacjach, nie pozwoliłby sobie pobrać krwi, wygolić to i owo, właściwie każda wizyta u weterynarza to byłby ogromny stres i walka. Ja dodatkowo nie mogłabym mu pomóc w domu i pewnie choroba rozwinęłaby się już o wiele bardziej. Ja wiem, że koty chodzą swoimi ścieżkami i w ogóle to indywidualiści, ale jak się nie zadba od małego to potem w razie czego kotu nie da się pomóc. Każdy z nas wychodzi z założenia, że jego ukochany kociaczek będzie zdrowy i silny, ale rzeczywistość bywa okrutna... 

Taki sobie krótki wpis i właściwie bez większego sensu, chciałam się tylko pochwalić, że u Haru wszystko w porządku :) 


piątek, 1 lipca 2016

Pseudobarf i tym podobne

Era fejsika nastała już jakiś czas temu, fora umarły śmiercią naturalną, a grupy na facebook'u kwitną i stają się coraz popularniejszym miejscem do dyskusji. Śmiało mogę powiedzieć, że rok 2016 to rok BARF'a! Powstało sporo nowych firm, które albo sprzedają gotowe pakiety, albo rozprowadzają suplementy, a nawet je produkują! Dzisiaj czy to w psim, czy kocim środowisku wypada rozmawiać o tej diecie, wypada ją znać, a nawet wypróbować. Naturalną sprawą staje się fakt, że skoro tyle ludzi angażuje się w ideologię BARF'a to tym samym powstaje dużo różnych ścieżek jego sposobu tworzenia. Znajdziemy więc masę "guru", którzy powiedzą nam jak nasz kot powinien jeść, jak powinna wyglądać mieszanka, a nawet jak wygląda mięso w twojej kuchni, którego jeszcze nie widzieli. 

Często dostaję prośby wyrażające chęć posiadania przepisów moich mieszanek, bądź zapytania o ułożenie diety dla konkretnego osobnika. Właściwie nigdy nie robię czegoś takiego, chętnie wszystko objaśnię, nawet pokażę, ale raczej nie zdecyduję się układać komukolwiek całej diety. Dlaczego? Bo nigdy nie będzie tak, że ta druga osoba będzie miała dokładnie te same suplementy, dokładnie te same gatunki mięs, dokładnie to samo źródło mięsa co ja, a nawet jeżeli to wciąż będzie mieć ten ktoś mięso z innego osobnika. Ale w czym tkwi problem? Większość z was, z całą pewnością korzysta z kalkulatora stworzonego przez forum BARFny świat. Tam wszystko jest czarno na białym, masz królika to już wiesz, że jest to chude mięso, kupujesz kaczkę to na bank sam ociekający tłuszcz, teraz łączysz razem i voila! Gdyby tylko świat był taki prosty... Oczywiście, nie ośmielę się początkującemu powiedzieć, żeby sam oceniał mięso. Każdy z nas musiał się tego nauczyć, zobaczyć konkretną ilość mięsa i podrobów, i dopiero po takim czasie można zrozumieć czym tak naprawdę jest BARF. 

(perliczka)

Bez problemu znajdziecie masę przepisów, podpowiedzi, a nawet ludzi, którzy pokażą wam jak powinniście karmić kota. Są zwolennicy tzw. whole prey, czyli całe tusze, a zero suplementów, a są osoby, dla których suplementy to rzecz święta. Od czego to zależy? W dużej mierze od naszej kreatywności, miejsca zamieszkania i miejsca na zamrażarkę oraz nie oszukujmy się, ale od portfela również. To czy będziesz karmić mieszanką z 10 suplementami, czy też ograniczysz się do minimum jest zależne od tego jakie mięso zdobędziesz. Nie możemy porównywać mięsa od chłopa ze wsi, eko mięsa w sklepie dla bogaczy, mięsa z supermarketu i na końcu mięsa od pani Zosi z okolicznej masarni. Czym one się różnią? Ilością tłuszczu, jego jakością, kwasami nienasyconymi i nasyconymi, ilością mikro i marko elementów. Skoro już wspominałam o króliku i kaczce to pójdę ich tropem, królik w sklepie jest zwykle biały, właściwie ciężko odróżnić go od kurczaka, tłuszczu tam nie znajdziecie nawet odrobinę. Natomiast królik, który wcinał trawę, siano i marchewkę wygląda już nieco inaczej. Najczęściej jego mięso miejscami jest czerwone, jest konkretnie obrośnięte tłuszczykiem, a o wielkości już nie wspomnę. Jeśli chodzi o kaczkę to różnica jest przede wszystkim w kolorze skóry, taka wiejska kaczucha ma bardzo żółtą i twardawą skórę, natomiast ta sztucznie karmiona jest biała. To jednak o czymś świadczy, to wszystko w jakiś sposób tłumaczy po co dodajemy suplementy do mięsa. Mam wrażenie, że niektórzy już dawno zapomnieli jaki był powód. Dodajemy je ponieważ zwierzęta sztucznie hodowane, najczęściej źle karmione (polecam książkę Czarna Księga Karmy dla Zwierząt) są bardzo wybrakowane, a dodatkowo nie mamy dostępu do wielu podrobów. 

Dlaczego stosujemy olej z łososia? Odpowiecie na to pytanie z dumą - żeby sierść była lepsza! Tak, macie rację! Ale co zastępuje olej z łososia? Jest zamiennikiem mózgów i tłuszczy zwierząt, które widziały słońce. Czemu dodajemy hemoglobinę? Bo nie mamy śledzion i świeżej krwi. Dlaczego trzymamy się tych wszystkich wytycznych, np. 25% to mają być podroby? Czemu by nie zrobić mieszanki 50/50 serce i mięsień? Przecież serce niewiele się różni! Cały czas w BARF'ie dąży się do tego, żeby odwzorować całą ofiarę, cała ofiara jaka duża by nie była ma jedno serce. Mam więc wrażenie, że osoby, które uczą jak komponować mieszanki po prostu o tym zapomniały. I chociaż nie mam nic przeciwko suplementom to byłoby dobrze gdyby zaczęto je używać mając świadomość do czego one są. W końcu nie chodzi o to, żeby powielać przez x lat czyjeś przepisy, ale żeby zacząć tworzyć własne! Wiedzieć kiedy i co można dodać, a przede wszystkim w jakim celu! Dlaczego do tej mieszanki dodaję witaminę E? Dlaczego do tej nie dołożę alg? A dlaczego tym razem mogę sobie darować ten znienawidzony przez koty olej z łososia?

A jajka i warzywa? Jajka to oczywiście niezastąpiony element diety BARF, ponieważ ja dodaję je do mieszanki, a nie podaję osobno to używam tylko żółtek. Jajo to prawdziwa bomba witaminowa, o czym już kiedyś pisałam. Jeśli chodzi o warzywa to sprawa jest dość sporna, ja używam babki płesznik, bez niej Haru ma zwyczajnie zatwardzenie. Warzywa to rzeczywiście niewielki dodatek, nie powinien przekraczać 5% całości mieszanki. Co z liczeniem białka, tłuszczu, fosforu, czy chociażby wapnia? Ja to wszystko liczę, bo mam chorego kota, ale dla zdrowego nie popadałabym w paranoję. Jeżeli zje mieszankę raz bardziej tłustą, a innym razem mniej to nic się nie dzieje, najważniejsza jest po prostu różnorodność. Najgorsza będzie monodieta! Już trzy gatunki mięsa wystarczą, aby karmić BARF'em. Teraz już nikt tak nie trzyma się stereotypów odnośnie wieprzowiny, więc każdy w masarni znajdzie kurczaka, wołowinę i wieprzowinę. Odnośnie wieprza, jego nie bierzemy od chłopa! Chyba, że ten konkretny prosiaczek będzie miał wykonane badania dotyczące wścieklizny.

(od lewej górnej strony - mózg, płuca i nerki, dół - wątroba, serce i ozór) 

Ja już jakiś czas temu postanowiłam iść bardziej w stronę whole prey - gdyby nie fakt, że Haru ma chore nerki poszłabym o krok dalej. Ja kupuję całą tuszkę konkretnego zwierzaka, zdjęcia macie tutaj kozy, więc niech ona będzie przykładem. Kupuję całą kózkę, a to jest jakieś 10kg - kiedy wykroję z niej mięso mam zwykle około 6,5kg. Do tego dokładam jedno malutkie serce - 100g, dwie nerki o podobnej wadze, malutką śledzionę - 60g, niewielki mózg - 80g, ozór - 120g, ja dodaję troszkę płuc, ale reszty raczej się pozbywam, u Haru chodzi jednak o zredukowanie ilości fosforu. Zwykle daję całą wątrobę, chyba że akurat mam Easy BARF, wtedy daję połowę. Nie używam żołądków/żwaczy ssaków, bo mój kot zwyczajnie by tego nie zjadł, zbyt duży smród. Darowałam sobie także jelita, dwunastnicę i rzadko też dodaję trzustkę. Zwykle mam też słoik krwi (nie dodaję nigdy dużo, zwykle robię to na oko), jeżeli zwierze jest młode to nie pogardzę i grasicą. Wierzcie mi, te podroby się gubią w tej ilości mięsa. Ja rudzielcowi robię badania krwi co pół roku, chociaż kreatynina czasami się zmienia, tak jonogram zawsze jest idealny. Jaki z tego wniosek? Niczego nie jest ani za dużo, ani za mało! Oczywiście, skoro mam dostęp do takich podrobów to oznacza, że karmię tylko i wyłącznie mięsem od tzw. chłopa. Wiem, że nie każdy ma do takiego dostęp, ale wierzcie mi, to wcale nie jest tak trudne jak mogłoby się wydawać. Najtrudniej na początku znaleźć dobre kontakty, ale potem to już idzie z górki! Jeszcze jak masz się z kim podzielić krową, jeleniem czy strusiem to dopiero jest prawdziwa radość, niech rządzą BARF'ne przyjaźnie! :)


Przy okazji polecę jedną ze stron, gdzie można dość dużo dowiedzieć się o mięsie, a do tego są fotki. Gdyby nie fakt, że mam fretkę też bym o niej nie wiedziała, a jest solidna! Zapraszam tutaj.