tekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywnytekst alternatywny

środa, 30 grudnia 2015

Podsumowanie!

Koniec roku zbliża się wielkimi krokami, a z racji, iż był on dość specyficzny dla mnie i dla Haru to warto go podkreślić. Ciężko mi powiedzieć czy ten rok był dla mnie dobry czy też zły, właściwie był tak bardzo skrajny, że sama nie wiem czy płakać czy się śmiać. Co gorsza mam jeszcze większe obawy dotyczące przyszłego, chociaż łudzę się, że tak naprawdę tylko moja neurotyczność pobudza wyobraźnię. 

Zacznę może od początku, rok zaczął się od przyjemnego nawiązania współpracy z wydawnictwem, a co za tym idzie rozpowszechnianiem książki "Historia kotów", nie minęło kilka dni i w moim życiu straciłam kogoś ważnego, strata tej osoby spowodowała, że zmieniło się wiele planów i to nie tylko moich. Dużo czasu nie upłynęło jak zaczęły się problemy z Haru, od maja do lipca nie robiliśmy nic innego jak tylko odwiedzaliśmy weterynarzy. I tak po 3 latach od ostatniej historii z nerkami okazało się, że mój rudzielec ma HCM! Na nasze szczęście rokowania są dobre, a wada póki co nie jest duża. 
Marzyłam aby w tym roku w moim domu pojawił się pewien kociak, jednak ta wada serca szybko sprowadziła mnie na ziemię i uznałam, że póki wszystkie zdrowotne problemy nie będą stabilne to muszę pomarzyć o kolejnym kocie. Zaraz na początku przyszłego roku kolejne badania, USG nerek, powtórzenie echa serca, które i tak było w grudniu, badania krwi i jak wszystko wyjdzie fajnie to Haru będzie miał usuwany kamień nazębny. No tak, nie wspomniałam jeszcze o moim krótkim występie w telewizji, tutaj również mam mieszane uczucia. Wszyscy mi gratulowali, bo tak naprawdę nie miało znaczenia to o czym mówię, a bardziej sam fakt, że byłam w TV. Ja będę wspominać to raczej z lekkim zniesmaczeniem i żartem, ale zawsze jakieś nowe doświadczenie.

Pomyślałam więc, że skoro nie kolejny kot (bo kto wie kiedy uda mi się jeszcze pomyśleć o nim) to może w końcu pomyślę o fretce? Równowaga w świecie musi być i los pozwolił mi poznać, kogoś kto znowu dość zmienił moje życie, a do tego dzięki tej osobie zdecydowałam się na fretkę. 
Życie z Kumą planuję w końcu dokładniej opisać na blogu, ale na to jeszcze trzeba troszeczkę poczekać. I tak przez te łasicowate stworzenia skończyłam na tym, że przynajmniej dwa razy w tygodniu przytulam pewnego bordera. Gdyby ktoś kilka lat temu, a zwłaszcza za czasów kiedy udzielałam się bardzo na pewnym forum powiedział mi, że tak będzie wyglądał rok 2015 to bym nie uwierzyła! Nigdy nie ukrywałam, że do psów szczególnie mnie nie ciągnie, owszem, są rasy które mnie w jakiś sposób intrygują, a nawet raz byłam zainteresowana pewną hodowlą, ale to wszystko szybko mijało. Teraz jestem zdecydowanie mądrzejsza jeśli chodzi o psy, ale wciąż daleko mi do bycia specem. Oczywiście byłoby nie fair gdybym powiedziała, że nasza znajomość ogranicza się do rozmowy o psach, czasami o kotach bądź o Kumie i Draku. Jedno jest pewne, aby połączyć psiarza i kociarza potrzebna jest fretka!

W tym roku udało mi się pojechać na całkiem ładną ilość wystaw, a z tego bardzo się cieszę! Nawet wylądowałam na światowej wystawie w Szwecji! Spotkałam przez ten wystawowy sezon wiele kocich piękności, niejeden kot złamał mi serce, a do tego całkiem sporo nowych osób poznałam. Zrobiłam też sobie nowe nadzieje, bo pewna koteczka do dzisiaj łamie mi serce jak tylko widzę ją na zdjęciach. Mam nadzieję, że zaraz początkiem 2016 będę mogła znowu wtulić się w jej cudowne futerko, posłuchać jej mruczenia i z wielką pasją ją obserwować. Oczywiście przez problemy zdrowotne Haru miewam coraz większe wątpliwości co do mojej przyszłości z MCO, przez te moje niezbyt przyjemne często komentarze odnośnie zdrowotności tej rasy nabyłam również nieco "wrogów"? Prawda jest jednak taka, że popularność niszczy rasę, a przez fakt, że teraz łatwiej sprzedać kota do hodowli, a nie na kolanko to wszystko idzie w bardzo złą stronę. Będę ciągle powtarzała to, że badania są ważne, że choroby dziąseł u MCO to nie są żarty, herpes jest w wielu hodowlach co widać nawet po zdjęciach maluchów, a póki dalej wielu  hodowców będzie się śmiało z outcrossu i dalej będzie sprzedawało 3/4 miotu do hodowli to nic się nie zmieni. 

Nie mam sprecyzowanych planów na przyszły rok, chyba jedyne co zrobić powinnam to jakoś przetrwać. Przeżyć obie sesje, dostać się na trzeci rok, wyleczyć bardziej dziąsła Haru, a co będzie dalej? Zobaczymy... Życzę jednak wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku!

 Zdjęcie wykonała właścicielka bloga Damon the Border Collie